[ Pobierz całość w formacie PDF ]
za niego.
- Niestety. - Pokiwał głową. - Pójdę teraz do nich -
Alex wskazał ręką gorączkowo rozprawiającą grupę
1 9 0 KSI%7łNICZKA I CZAROWNICA
w szlafrokach i piżamach - spróbuję porozmawiać, a ty idz
na górę do Michaela.
- Nie. Dom jest mój, sama z nimi pomówię.
- Swoją drogą ciekawe, że tak dobrze wiedzieli, które
mieszkania są puste. Zupełnie jakby mieli spis lokatorów.
Spojrzała na niego spod oka. Nawet gdyby nie miał na
sobie munduru, wyczułaby glinę.
- To przesłuchanie?
- Nie, tylko taka uwaga. Przecież musisz wiedzieć, kto
ma dostęp do listy lokatorów.
- I wiem. Domyślam się też, czyja to może być spra
wka. - Dotknęła połamanej poręczy. - Nie chodzi mi oczy
wiście o wykonawców, tylko o tego, kto za tym stoi. Wła
ściwie to już teraz jestem tego pewna. Nie mam tylko
dowodów.
- Pomóż nam, a znajdziemy je.
Objęła spojrzeniem pochlapane ściany.
~ Mogę wam pomóc, ale pod jednym warunkiem - że
nic nie powtórzysz Michaelowi.
- Stawiasz trudne warunki, Sydney.
- Taka już jestem.
O ósmej była w biurze. O dziewiątej, przejrzawszy do
kładnie teczkę Lloyda, wykonała kilka telefonów, wypiła
trzecią filiżankę kawy i ustaliła dokładny plan działania.
Po pierwsze, trzeba upoważnić Michaela do powiększe
nia ekipy remontowej, po drugie - porozumieć się z firmą
ubezpieczeniową, po trzecie - rozpocząć wojnę psycho
logicznÄ… z wrogiem numer jeden.
Osobiście połączyła się z Lloydem Binghamem.
KSI%7łNICZKA I CZAROWNICA 1 9 1
- Słucham.
- Mówi Sydney Hayward.
- O, masz kłopoty? - Głos w słuchawce ożywił się.
- Nie tyle ja, co ty, Lloyd. Trochę się wygłupiłeś.
- Nie wiem, o czym mówisz.
- Oczywiście, że nie wiesz. Następnym razem musisz
wszystko lepiej przygotować.
- O co ci właściwie chodzi?
- O mój dom, moich lokatorów i o błąd, jaki popełniłeś.
- Wiesz co, chyba trochę za wcześnie na zagadki - od
parł, lecz jawna satysfakcja w jego głosie sprawiła, że Syd
ney była już pewna, z czyjej inspiracji dokonano najścia na
kamienicę. Mocniej zacisnęła palce na brzegu biurka.
- To nie jest żadna zagadka. Wszystko jest jasne.
Po prostu nie przewidziałeś, że większość mieszkań
ców tego domu wychodzi do pracy o świcie. Piją kawę,
wyglądają przez okna, widzą wszystko, co się dzieje wokół
nich. Każdy jest w stanie dać policji dokładny opis spraw
ców.
- Twój dom, twoja sprawa - słyszała, jak zaciągnął się
papierosem - nawet nie wiem, kiedy ostatni raz byłem
w pobliżu.
- Nie mówię, że byłeś tam osobiście. Zawsze potrafiłeś
znalezć ludzi do czarnej roboty. Tylko że policja prędzej
czy pózniej ich znajdzie. Sam się wtedy przekonasz, ile jest
wart nielojalny pracownik.
Przez sekundę panowało milczenie.
- Wciąż cię nie rozumiem. Skończmy lepiej już tę roz
mowÄ™.
- Tak będzie najlepiej. Tylko pamiętaj, nie dawaj im
1 9 2 KSI%7łNICZKA I CZAROWNICA
premii, niezbyt starannie wywiązali się z obowiązków. Do
widzenia.
Z satysfakcją odłożyła słuchawkę. Znała go dobrze.
Wiedziała, że Lloyd natychmiast porozumie się ze swoimi
ludzmi, a już głowa Alexa w tym, żeby policja obserwowa
ła ich spotkanie. Wcisnęła guzik interkomu.
- Janinę, umieram z głodu, może byśmy coś przekąsi
ły? Czeka nas ciężki dzień.
- Właśnie miałam do ciebie dzwonić. Przyszła twoja
matka.
- Powiedz jej... - zaczęła Sydney, lecz zaraz zmieniła
zdanie. Nie wolno tchórzyć. - Nie, nie mów nic. Po prostu
poproÅ› jÄ… tutaj.
Wzięła głęboki oddech, wstała zza biurka i ruszyła ku
drzwiom, by je otworzyć.
- Sydney, kochanie - Margerite, w szarych jedwa
biach, sunęła ku niej otoczona obłokiem paryskich perfum
- chciałam cię przeprosić.
- Przeprosić? Za co? - Oszołomiona Sydney podstawi
ła policzek do pocałowania.
- Widzisz, przez cały weekend nie mogłam sobie
znalezć miejsca, byłam taka nieszczęśliwa... - Matka ze
łzami w oczach zaczęła obracać w dłoniach maleńką złotą
torebkę. - Mogę usiąść?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]