[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kiedy odwiedzała rodziców.
Jechała pociągiem, potem metrem. W biurze Ricka zjawiła się nieco wcześniej. Pomyślała,
że zamiast wystawać przy recepcji, pójdzie sama go poszukać. Hostessa wskazała kierunek, tak
że bez trudu odnalazła w wielkim biurowcu jego drzwi, zwłaszcza że oznaczone były szklaną
tabliczką ze starannie wypisanym nazwiskiem. Wchodząc spostrzegła, że wejścia do
wewnętrznego gabinetu strzeże groznie wyglądająca kobieta, zapewnie sekretarka.
Pan Logan oczekuje pani? spytała, gładząc niesforny kosmyk siwiejących włosów.
Tak. Przyszłam trochę za wcześnie. Jestem Paula Lawrence.
Niepokój przebiegł po wąskiej, choć przyjemnej twarzy urzędniczki Panna Lawrence? Tak,
mówił, że spodziewa się pani wizyty. Powiem mu, że już pani przyszła. Zamieniła parę słów
przez telefon i uśmiechnęła się blado.
Pan Logan nie pozwoli pani długo czekać. Gości kogoś u siebie. Może zechciałaby pani
usiąść.
Paula kiwnęła głową i zatopiła się w jednym z foteli dla interesantów, w które wyposażone
było biuro. Wydawało się, że Rick ma niewielu gości, kiedy jest w mieście.
Kilka minut pózniej drzwi otworzyły się i Rick wyszedł, wyprowadzając Trycję Sanders.
Dziewczyna uśmiechała się do niego i Rick uśmiechał się także. %7łołądek Pauli skurczył się.
Zdrowy rozsądek rozpraszał obawy, ale mimo to... nie mógł zastąpić pewności. Siła zazdrości
uświadomiła Pauli, jak wiele znaczy dla niej Rick.
Spojrzał w głąb sekretariatu i jego twarz rozjaśniła się. Paula spostrzegła tę reakcję i serce
podskoczyło jej z radości.
Jesteś, Paulo! Przepraszam, że kazałem ci czekać. Poznałaś Trycję, prawda?
Paula wstała, pewna swej przewagi.
Z trudem. Nie miałyśmy przyjemności z sobą mówić.
Rick uśmiechnął się i przedstawił je sobie.
Ach, tak wycedziła Trycja. Pamiętam. Kuzynka. Do widzenia, Ricku, kochanie. Do
zobaczenia jutro.
Rick uśmiechnął się krzywo.
Być może.
Musisz przyjść. Mama będzie niezadowolona, jeśli ciebie nie będzie.
Pocałowała go w policzek i wyszła owiana zapachem drogich perfum.
Paula spojrzała na Ricka pytająco.
Mama mogłaby się mniej przejmować skomentował ponuro. Urządza jakieś przyjęcie.
Przepraszam, kochanie. JesteÅ› gotowa?
I czekam.
W porzÄ…dku.
Ze zwycięskim uśmiechem odwrócił się do swojej sekretarki.
Jean, odłóż wszystko do jutra rana, dobrze? Prawdopodobnie nie wrócę już dzisiaj.
Uśmiech, którym odwzajemniła mu się kobieta, był pełen tkliwego szacunku.
Dobrze, panie Logan.
I spróbuj trzymać pannę Sanders na dystans. Mam dosyć jej dziecinad.
Jean Williams zmarszczyła lekko brwi, ale powiedziała:
Zrobię, co będę mogła.
Paula uśmiechnęła się szeroko, a spojrzenie między kobietami było pełne zrozumienia.
Rick nie powiedział, dokąd zabierze ją po lunchu.
Poczekaj, to zobaczysz. Uśmiechnął się, prowadząc ją do znajdującej się w pobliżu
włoskiej restauracji. Teraz coś zjemy.
Nie spiesząc się zachęcał Paulę, aby delektowała się pysznymi, pikantnymi daniami, więc
musiała pohamować ciekawość.
Jadasz tutaj codziennie? spytała zawistnie.
Nie. Dzisiaj mam specjalną okazję. Czyżby?
Zwykle nie bywam w towarzystwie tak pięknej damy. Najczęściej jadam kanapki w biurze.
I żadnych lunchów z interesantami? dopytywała się.
Podniósł oczy, udając rozdrażnienie.
Nie mogę mieć małych tajemnic?
Ani jednej. Wiesz, to jedzenie jest o niebo lepsze niż szkolne posiłki.
Po wyjściu wsiedli do taksówki, która przemykała się przez zatłoczone ulice tak szybko i
sprawnie, że Pauli aż kręciło się w głowie. Dojrzała szeroki łuk Tamizy, kiedy kierowca
zatrzymał się przy bulwarze Chelsea.
Pytania cisnęły się jej do ust, gdy cicho weszła za Rickiem do foyer gigantycznego
wieżowca, skąd winda porwała ich z taką szybkością, że aż żołądek podchodził do gardła.
Idziemy w gości? Zmarszczyła brwi. Mogłeś mnie uprzedzić.
Nie. Do nikogo nie idziemy.
Wyciągnął z kieszeni klucz i otworzył drzwi, by wprowadzić ją do luksusowo
umeblowanego apartamentu. Okna salonu wychodziły na rzekę. Paula niepewnie odwróciła się
do Ricka.
Podoba ci się? spytał Rick lakonicznie. Paula wzruszyła ramionami.
A powinno? Przyglądała się drogim dekoracjom, eleganckim meblom, równocześnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]