[ Pobierz całość w formacie PDF ]
na kolację, ponieważ chciał się jej odwdzięczyć za lekcje tańca.
Powtarzał sobie również, że Sally wcale nie jest w jego typie. Oszem, była ciepła,
wielkoduszna, w dodatku wyglądała ponętnie w opiętej czarnej sukience, ale - i to mu
właśnie przeszkadzało - była również niepoprawną idealistką.
On ma plany zawodowe. Dopóki ich nie zrealizuje, nie zamierza się z nikim wią-
zać, zwłaszcza z kimś takim jak Sally. Dziś będzie dla niej miły, ale zachowa dystans.
- Jaki cudowny lokal - powiedziała z uśmiechem, podziwiając surowy elegancki
wystrój, śnieżnobiałe obrusy, jasne drewniane podłogi, nowoczesne oświetlenie.
- Mają rewelacyjnego kucharza. Francuza. Ale kuchnia jest międzynarodowa, a w
karcie zawsze duży wybór dań.
R
L
T
Sally podniosła kartę. Im dłużej ją studiowała, tym większy mars pojawiał się na
jej czole.
- Widzisz coÅ›, co ciÄ™ kusi?
- Wszystko. Ale te ceny! Za godzinną lekcję tańca mogłabym kupić tu talerz zupy,
nic więcej.
Rany boskie! Chyba nie mówiła poważnie? Nagle dostrzegł złośliwy błysk w jej
oczach i domyślił się, że Sally stroi sobie z niego żarty. Podjął grę.
- Moim zdaniem cały posiłek to równowartość, hm, dwóch lekcji.
Sally ponownie utkwiła spojrzenie w menu.
- Ale wina nie zamawiajmy. To by za bardzo podniosło cenę.
- Chyba żebyś towarzyszyła mi na balu?
- Nie mówisz tego poważnie?
Ona ma rację. Jak to możliwe, że z czymś takim wyskoczył? Nie był przecież
człowiekiem impulsywnym.
- Nie mówmy o tym teraz - rzekł, usiłując wziąć się w garść. - Jest piątek wieczór,
siedzimy w restauracji. Zjedzmy w spokoju dobrÄ… kolacjÄ™.
- Dobrze - zgodziła się potulnie.
Bał się, czy jej nie uraził. Nie wyglądała jednak na obrażoną i w efekcie spędzili
bardzo przyjemny wieczór. Kolację zaczęli od doskonałej zupy z porów, potem Sally
zamówiła wyborny sznycel w parmezanie, a on wyśmienitą jagnięcinę po grecku. Na de-
ser on się skusił na mus czekoladowy, a ona na tartę cytrynową.
Podczas posiłku rozmawiali o miejscach, które widzieli, o przeczytanych książkach
i obejrzanych filmach. SÅ‚uchajÄ…c dowcipnych komentarzy Sally, Logan kilka razy wy-
buchnął śmiechem. Nie poruszali żadnych tematów osobistych. Oboje mieli świadomość,
że nie są na randce.
Drobny problem pojawił się dopiero wtedy, gdy przysiadł się do nich szef kuchni,
Michael. Był on starym przyjacielem Logana; wieczorem, kiedy lokal pustoszał, miał
zwyczaj przysiadać się z filiżanką kawy. Loganowi to nie przeszkadzało; lubił towarzy-
stwo Francuza.
R
L
T
Michael, który miał duszę romantyka, zmierzył Sally wzrokiem i złożył pocałunek
na jej dłoni. Oczy mu lśniły.
- Miło mi panią poznać, mademoiselle - szepnął z seksownym francuskim akcen-
tem.
Sally zatrzepotała rzęsami, a Logan z trudem się powstrzymał, aby nie syknąć:
spadaj!
- Jest pan fantastycznym kucharzem - pochwaliła Francuza. - Jedzenie było dosko-
nałe.
Michael przycisnął rękę do serca.
- Inspiruje mnie świadomość, że tak pięknym kobietom jak pani smakują moje da-
nia.
- Często tu bywasz? - Sally zwróciła się do Logana.
- On ma znakomity gust - dodał Michael, entuzjastycznie klepiąc przyjaciela po
ramieniu.
- I dzięki swym towarzyszkom dostarcza panu mnóstwo inspiracji. - W oczach Sal-
ly pojawił się figlarny błysk.
- Owszem, ale dziś przeszedł samego siebie!
Logan uznał za stosowne wyprowadzić Francuza z błędu.
- Sally pracuje u mnie w firmie. Aączą nas relacje służbowe.
Michael wytrzeszczył oczy.
- Co takiego? Służbowa kolacja w piątkowy wieczór? To barbarzyństwo!
Logan zmusił się do uśmiechu.
- Masz rację, przyjacielu. Trudno skupić się na interesach, kiedy spożywa się tak
wyśmienite potrawy.
Michael ponownie utkwił spojrzenie w Sally.
- A pani, mademoiselle? Czy myślała o interesach, czy oczarowały ją moje talenty
kulinarne?
- Och, zdecydowanie oczarowały.
Uradowany kucharz poderwał się od stolika.
R
L
T
- Brawo! Widzisz, Logan? Ta młoda dama wszystko rozumie. Poza tym obserwo-
wałem was z kuchni. Nie przyszedłeś tu służbowo. My, Francuzi, wyczuwamy takie rze-
czy.
Logan zacisnął zęby. Na wszelki wypadek Michael uznał, że lepiej się pożegnać.
Ponownie uniósł do ust rękę Sally, skinieniem głowy pożegnał przyjaciela i oddalił się
pośpiesznie.
- Czasem bywa zarozumiały - mruknął Logan, kiedy zostali sami.
- Nic dziwnego, skoro tak świetnie gotuje.
- Kolejna osoba, która wzięła nas za parę.
- No trudno. - Sally wzruszyła ramionami. - Ale my znamy prawdę. I to najważ-
niejsze.
- Tak. To najważniejsze - przyznał.
Sam nie wiedział, dlaczego czuje się tak paskudnie.
R
L
T
ROZDZIAA DZIEWITY
Zimny wiatr targał jej włosy. Spędziła z Loganem magiczny wieczór. Dlaczego
więc nie czuła się szczęśliwa? Był zrelaksowany, coraz częściej się do niej uśmiechał,
widziała błysk w jego oczach, kiedy na nią patrzył.
Najpierw odwiedzili Hattie. Logan nie krył zadowolenia, że przypadły sobie do gu-
stu. Kolacja była miłą kontynuacją wieczoru. W dodatku okazało się, że Logan z nikim
nie jest na poważnie związany.
Różne przeszkody i bariery kolejno znikały; w głębi serca Sally czuła, że dla nich
obojga ten wieczór wiele znaczy. Bez względu na to, jak bardzo się przed tym bronili,
coś ich do siebie przyciągało.
Kiedy jednak do stolika dosiadł się szef kuchni, delikatna równowaga została zbu-
rzona. Sally ocknęła się, spojrzała prawdzie w oczy. Nie rób sobie nadziei, dziewczyno,
powiedział głos rozsądku. Potraktuj dzisiejszy wieczór jak bajkę. Prezes firmy nie zako-
cha siÄ™ w recepcjonistce.
Kiedy wsiedli do samochodu i światła restauracji pozostały daleko w tyle, Sally
uświadomiła sobie, co się stało. Przy Loganie wyzbyła się lęku, odprężyła się, niestety
[ Pobierz całość w formacie PDF ]