[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- No i co z tego? - Jack spojrzał we wskazanym przez Annę kierunku.
105
R S
- Sama nie wiem. Badałam go dzisiaj, sprawia wrażenie hipochondryka
i... - Zdała sobie sprawę, że jej wyjaśnienie dziwacznie brzmi. Czyżby popadała
w paranojÄ™?
- Wielu pacjentów wymyśla sobie choroby. Nie przejmuj się.
- Masz rację. - Otworzyła samochód. - Do zobaczenia, Jack.
W drodze do domu często zerkała we wsteczne lusterko. Dręczyło ją
osobliwe wrażenie, że Steve Wilson ją śledzi. Jednak kiedy dotarła do
podziemnego parkingu pod swoim blokiem, była sama.
- Nie możesz bać się własnego cienia - skarciła siebie, jadąc windą na
drugie piętro.
- To dla ciebie - powiedziała Tammy, gdy Anna następnego dnia przyszła
do pracy. Wskazała przy tym wielki bukiet stojący w rejestracji.
- Ma pani tajemniczego wielbiciela - zauważyła jedna z pielęgniarek. - A
może to od doktora Harveya? Pogodziliście się?
- Nie - odparła Anna.
Serce jej drżało, gdy otwierała kopertę znalezioną wśród kwiatów. Może
to do Jacka? Ale po przeczytaniu wiadomości uśmiech zamarł jej na ustach.
Anno, dziękuję za wspaniałą opiekę medyczną, a przede wszystkim za
osobisty stosunek do pacjenta. Zjesz ze mnÄ… kolacjÄ™? Steve Wilson".
- O nie! - jęknęła.
- Coś się stało? - zapytała Tammy.
- Dostałam je od pacjenta - rzuciła. - Może postawimy je w poczekalni?
- Dobrze, zajmę się tym - powiedziała Tammy. - Uwielbiam układać
bukiety, a te kwiaty są boskie. - Powąchała je z przyjemnością. - Musiały
kosztować fortunę.
Wkrótce Anna znowu zobaczyła Steve'a Wilsona. Szedł w jej stronę,
mijajÄ…c chorych w poczekalni i rejestracjÄ™.
106
R S
- A niech to! - Krew odpłynęła jej z twarzy. Dlaczego tak się denerwuję w
jego obecności? Przecież to tylko pacjent, pomyślała.
- Witaj, Anno - rzekł z szerokim uśmiechem.
- Musi się pan zgłosić do rejestracji - powiedziała, cofając się o krok.
- Dziś nie jestem pacjentem - rzucił w stronę pielęgniarek. - To sprawa
osobista. Wpadłem zamienić parę słów z Anną.
W tym momencie na oddział wszedł Jack i dostrzegł mężczyznę, który
właśnie stanął obok Anny. Zauważył też zdumione spojrzenia pielęgniarek
obserwujących całą scenę.
- Ten facet przysłał doktor Craven kwiaty? - Jack usłyszał fragment ich
rozmowy.
- Chyba tak - odparła druga. - I są po imieniu. Jack natychmiast odwrócił
wzrok, by nie patrzeć na
Annę. Musi się pogodzić z faktem, że sama decyduje o swoim prywatnym
życiu i może się spotykać, z kim zechce.
- Dostałaś kwiaty? - zapytał Steve miłym tonem.
- Dziękuję, są śliczne - odparła. - Jedna z pielęgniarek postawiła je w
poczekalni. A jak twoje gardło?
- O wiele lepiej. Dziękuję za pastylki, które mi poleciłaś. - Klepnął dłonią
po kieszeni. - Noszę je zawsze przy sobie. - Zabrzmiało to, jakby mówił o
prezencie od ukochanej.
- NaprawdÄ™? Dlaczego?
- %7łeby pamiętać - wyjaśnił cicho i dotknął lekko palcem jej ramienia.
- Dziwne zachowanie - zauważyła skrępowana.
- Myślałaś, że chcę w ten sposób pamiętać o tobie?
- Zaśmiał się ciepło. - Chodzi o to, żebym nie zapomniał wziąć kolejnej
dawki. Chociaż oczywiście przypominają mi też o tobie. I jak brzmi twoja
odpowiedz?
- Na jakie pytanie?
107
R S
- Czy zjesz ze mną kolację? - Patrzył na nią błagalnie.
- Nie - odparła najspokojniej, jak potrafiła. - Nie wolno mi, jesteś moim
pacjentem. Chyba nie chcesz, żeby pozbawiono mnie prawa wykonywania
zawodu?
- Chodzi o niego, prawda? - Steve zachmurzył się.
- O mężczyznę, z którym widziałem cię na parkingu. To twój chłopak?
Anna uświadomiła sobie, że Steve mówi o wczorajszym przelotnym
spotkaniu z Jackiem po zakończeniu pracy. Postanowiła wykorzystać okazję.
- Owszem, chodzę z nim i dlatego nie mogę umówić się z tobą.
- Rozumiem. Do zobaczenia - powiedział z uśmiechem i odszedł, nie
oglÄ…dajÄ…c siÄ™ za siebie.
Nazajutrz, ruszając z podziemnego parkingu, zauważyła, że jej samochód
[ Pobierz całość w formacie PDF ]