[ Pobierz całość w formacie PDF ]
do domu, zanim Mac wróci na ranczo i zaczną się kłopoty!
W spisie telefonów nie było żadnego Raju . Gdziekolwiek znajdowała się najstarsza
bratanica Maca, trudno by było się z nią skontaktować. Albo okłamała młodszą siostrę, albo
tamta zle zapamiętała nazwę.
Lily wróciła do domu koło piątej. Zatrzymała się w drzwiach pokoju, w którym Kara
siedziała z Autumn w otoczeniu pudeł z zabawkami i ubrankami. Kara popatrzyła na
ekscentryczny strój nastolatki. Tylko tak piękna i zgrabna dziewczyna jak Lily mogła włożyć
niemal przezroczystą, krótką sukieneczkę w kwiatki, a do tego obcisłe szorty i wysokie
czarne buty.
- Cześć, Lily! - zawołała Autumn. - Kara pomaga mi urządzić pokój, żeby nie
wyglądał już tak głupio jak dotąd.
- Upiekliśmy ciastka - oznajmił Clay, który siedział na podłodze z komiksem w ręku i
jadł właśnie jedno z nich.
- Dostaniemy też szczeniaka.
- Niezle - odparła Lily i poszła do swego pokoju, a Kara pobiegła za nią.
- Wiem, że nie byłaś dziś w szkole - powiedziała po wejściu do sypialni Lily, która
była mniejsza niż pokoje Claya oraz Autumn i cała pomalowana na czerwono. Na głównej
ścianie pyszniła się tu olbrzymia ryba. Coś innego, choć niewiele ładniejszego niż trofea w
pozostałych pokojach. Lily leżała na łóżku z rękami pod głową.
- Tam, gdzie byłam, nauczyłam się więcej niż w szkole - odparła.
Kara przyjrzała się jej uważnie. Lily miała obrzmiałe wargi, potargane włosy i
rozmazany makijaż. Nawet tak niedoświadczona osoba jak Kara nie mogła mieć żadnych
wątpliwości, iż Lily doświadczyła dziś gwałtownych przeżyć erotycznych.
- Autumn powiedziała, że wybrałaś się do jakiegoś raju , ale nie natrafiłam na nic
podobnego w książce telefonicznej - rzekła Kara, starając się, by w jej głosie nie zabrzmiało
oskarżenie ani nagana.
- Próbowałaś dzwonić do raju? - spytała z uśmiechem dziewczyna. - Co za spryt!
Kara nie wiedziała, jak zareagować na takie zachowanie kogoś o dziewięć lat
młodszego od siebie.
- Martwiłam się, czy nic ci się nie stało. Nie powiedziałam wujkowi, że byłaś na
wagarach, bo jest zbyt zdenerwowany wyprawÄ… Bricka, ale nie jestem pewna, czy dobrze
postąpiłam.
- Dzięki! - Lily podeszła do Kary i objęła ją siostrzanym, a może konspiracyjnym,
uściskiem. - Nie musisz się o mnie martwić. Wiem, co robię i czego chcę. Miałaś rację, nie
mówiąc o niczym wujkowi. On nic na to nie poradzi, a i tak ma masę kłopotów z moim
rodzeństwem i ranczem. Po co zawracać mu głowę? Powiedz, co z tą wyprawą Bricka?
Kara opowiedziała o eskapadzie chłopców do Yellowstone, a Lily zareagowała
zdziwieniem i rozbawieniem.
- Brick to niespokojny duch. Uwielbia wolność. Jimmy też. Zwietnie, że się
zaprzyjaznili, choć władze szkolne, wujek i matka Jimmy ego pewnie tak nie myślą.
- Nie masz zamiaru mi powiedzieć, gdzie dzisiaj byłaś, prawda?
- Byłam w raju przez małe r . I nie chodzi tu o miejsce, a raczej o stan... rozkoszy. -
Lily prowokacyjnie uniosła brwi. - Tyle mogę ci wyjaśnić. Gdy prześpisz się z wujkiem, to
może wymienimy poglądy.
Lily najwyrazniej starała się zaszokować pannę Kirby i osiągnęła swój cel. Kara
przypomniała sobie swoje koleżanki ze szkoły, na wszelki wypadek noszące w torebkach pre-
zerwatywy i umawiające się ze starszymi od nich mężczyznami na rozbierane randki. Takie
dziewczyny cieszyły się w klasie niezwykłą popularnością. Kara uświadomiła sobie z nie-
chęcią, że jeszcze dziś nastolatki takie jak bratanica Maca ciągle ją onieśmielają.
- Chciałabym się zdrzemnąć - oznajmiła Lily, ziewnąwszy. - Mam za sobą niezwykły,
lecz bardzo wyczerpujący dzień. Dziękuję, że zajęłaś się dziećmi. Jesteś aniołem - dodała,
obejmujÄ…c KarÄ™ po przyjacielsku i odprowadzajÄ…c do drzwi.
Wyprowadziła ją na korytarz, a potem zamknęła się w swoim pokoju. Kara powoli
schodziła na dół, próbując zebrać myśli. Na dzwięk silnika samochodu, zatrzymującego się
przed domem, przystanęła na schodach. Po chwili usłyszała kroki na ganku.
A potem otwarły się frontowe drzwi i stanął w nich Mac. Na widok silnej męskiej
postaci w kowbojskich butach, dżinsach, ciemnej koszuli i drelichowej marynarce Karę
ogarnęła fala ciepła.
Zaschło jej w ustach. Spędziła dzień z dziećmi i dobrze jej było z nimi. Mac wnosił do
tej domowej atmosfery erotyczne napięcie, przed którym najchętniej skryłaby się w mysiej
dziurze. A tymczasem nie mogła się nawet poruszyć. Mac podszedł bliżej i wziął ją w
ramiona.
- Tak się cieszę, że cię widzę - rzekł i mocno ją pocałował.
Kara aż przymknęła oczy, ogarnięta uczuciem szczęścia. Mac pieścił jej usta,
wsuwając język między wargi i smakując ich słodycz. Dziewczynę ogarnęło gorące
pragnienie, by mu się oddać. Był nienasycony w pocałunkach, a ona chciała więcej i więcej.
Wreszcie przerwał pocałunek i spojrzał na nią płomiennym wzrokiem. Jęknęła cicho
obezwładniona siłą uczuć. Z jednej strony miała ochotę przytulić się do niego i kontynuować
pieszczoty, a z drugiej niewiele brakowało, by umknęła do swego pokoju, próbując w
samotności dojść z sobą do ładu.
Zanim zdążyła cokolwiek zdecydować, tuż obok rozległ się czyjś głos.
- Nie lubię przeszkadzać w takich chwilach, lecz mamy gości. Nie uwierzycie, kto
przyjechał.
- Gości? - powtórzył z niezadowoleniem Mac, ciągle trzymając w ramionach
rozdygotanÄ… KarÄ™.
Dziewczyna wyrwała mu się z objęć. Czuła, że drżą jej nogi, a całe ciało płonie
podnieceniem. Była bardzo zmieszana. Odwróciła wzrok od Maca i spojrzała na chłopca,
który właśnie pojawił się w holu.
- Ty musisz być Karą - powiedział domyślnie i podszedł, by się przedstawić. - Jestem
Brick. Wujek powiedział, że zawiadomiłaś go o mojej wyprawie do Yellowstone.
Kara nie bardzo wiedziała, jak zareagować. Brick przyglądał się jej badawczo, bez
wrogości. Miał przydługie, ciemne włosy i brązowe oczy, nieco jaśniejsze niż u pozostałych
Wilde ów. Był niewysoki, trochę piegowaty. Wyglądał na wysportowanego, zwinnego
chłopca.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]