[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Dlaczego to zrobiłeś? - szepnęła miękko. I dlaczego mu
na to pozwoliła? Dlaczego sama tak bardzo tego chciała?
Hunter podszedł do stołu, zebrał pozostałe naczynia.
- Jesteś na nogach dłużej, niż lekarz pozwolił, w dodatku
aż dygoczesz ze złości. To nie jest dla ciebie wskazane.
- Chcesz powiedzieć, że usiłowałeś mnie w ten sposób
uspokoić? Hunter, czy ty jesteś normalny? Będziesz tak
postępować za każdym razem, kiedy uznasz, że trzeba?
Pochylił się, lecz zatrzymała go wyciągnięciem ręki.
- Nawet nie próbuj. To naprawdę coś niebywałego...
- Nie podobało ci się? - zapytał, pochmurniejąc.
Przypomniała sobie jego mocne mięśnie, które wyczuła,
opierając dłonie na jego piersi.
- Co mi się nie podobało?
- Pocałunek.
Popatrzyła na niego zdumiona. Wprawia ją w zakłopotanie
celowo, by zbić ją z tropu? Coraz częściej mu się to zdarzało.
- Straciłam właśnie pracę, ale to nie ma znaczenia,
prawda? Ważne jest tylko, co myślę o twoim...
- ...pocałunku.
Przełknęła ślinę. Choć się starała, nie mogła oderwać oczu
od jego ust. Ciągle czuła ich dotyk i wbrew sobie pragnęła, by
znowu ją pocałował.
- Jeśli liczysz, że podbuduję twoje rozdęte ego i zacznę
piać z zachwytu, jak było cudownie, to bardzo się mylisz.
- Cudownie? - zapytał z przebiegłym uśmiechem.
- Nie.
- Jeśli tylko chcesz, mogę to powtórzyć.
- %7łeby postawić na swoim? Jeszcze czego!
Ujął ją za rękę. Wystarczyło, już nad sobą nie panowała.
- Myślisz, że chcę coś udowodnić?
Pragnęła zamknąć oczy, żeby nie widzieć jego twarzy,
jego ust. %7łeby nie myśleć, jak rozpaczliwie pragnie poczuć ich
dotyk. Nie mogła. Nie teraz. Delikatnie przesunął kciukiem po
jej dłoni. Zadrżała.
- Dobrze, niech ci będzie. Podobało mi się, ale na tym
koniec. I więcej do tego nie wracajmy.
- Zgoda. - Nawet nie usiłował skryć uśmiechu.
- I wcale nie przestałam być na ciebie zła - zauważyła.
Jak mogła się wpakować w taką sytuację? Początkowo
wydawało się, że zamieszkanie u niego jest doskonałym
rozwiązaniem. Opartym na zdrowych przesłankach.
Racjonalnym. Póki jej nie pocałował.
Teraz znalazła się na lodzie: bez pracy, bez mieszkania.
Chyba że zostanie pod dachem ojca swoich dzieci. Faceta,
przez którego straciła posadę. I który pocałował ją tak, jak
jeszcze nikt dotÄ…d.
ROZDZIAA SZÓSTY
Chyba wybrał złą porę na wizytę, Jared był jeszcze w
piżamie. Trudno. Zresztą żadna pora nie byłaby dobra na
zakomunikowanie takiej nowiny. Siadł na kanapie, dając bratu
czas, by się ubrał. Musi się przemóc, wydusić to z siebie.
Może w ten sposób choć trochę uwolni się od ciężaru, jaki go
przygniata. I będzie mógł spojrzeć w oczy Ashley, pierwszej
dziewczynie, która tak go omotała. Nie pamiętał, czy
kiedykolwiek w życiu już tak się czuł. I wyłącznie sam sobie
jest winien. Po co ją całował? Wydawało się, że to nic takiego,
zwyczajny, spontaniczny całus, by uspokoić jej napięte nerwy.
A proszę, co się porobiło. Trafiło go. O niczym innym nie
może myśleć. I ciągle czuje niedosyt. Powinien się wtedy
opamiętać. Zostawić ją w spokoju, poczekać, aż przejdzie jej
złość. Nic dziwnego, że się tak wściekła. Niepotrzebnie się
mieszał w jej sprawy. Mógł poczekać na nią na zewnątrz albo
na korytarzu. Wszystko przez to, że tak się martwił o Ashley.
Dlatego zamiast myśleć, szedł na oślep. Trudno, schrzanił
sprawę. Nie pierwszy raz. Tyle że przez niego straciła posadę.
Dręczyło go to, całą noc nie mógł zmrużyć oka. Wyrzuty
sumienia i wspomnienie tego niebywałego pocałunku...
Po chwili do salonu wszedł Jared. Hunter od razu wrócił
na ziemiÄ™.
- Co się stało, że tak ci pilno? - zagadnął brat.
Najchętniej odłożyłby rozmowę, lecz to niczego nie
zmieni. Znowu trzasnęły drzwi i obok Jareda siadła Lauren.
Nie miał serca jej dobijać.
- Jared, moglibyśmy pogadać na osobności?
- Mów śmiało. - Brat objął żonę ramieniem. - Nie mamy
przed sobÄ… tajemnic.
- Nie, pogadajcie sobie w cztery oczy. - Lauren podniosła
siÄ™ z kanapy. - ZostawiÄ™ was samych.
- Nigdzie nie pójdziesz. - Jared przytrzymał Lauren za
rękę i popatrzył na brata.
- No, strzelaj.
Gdyby mógł powiedzieć im to w inny sposób, nie
sprawiając bólu. Ale jak? Nie ma takiej możliwości.
- Będę ojcem - rzekł wprost. Jared z wrażenia otworzył
usta.
- Mam ci gratulować?
Lauren była w szoku. W jej oczach błysnęły łzy, ale
panowała nad sobą.
- Jared! - zbeształa męża. - Oczywiście, że powinniśmy
mu pogratulować. Hunter, nie mieliśmy pojęcia, że kogoś
masz.
- Bo to nie tak. - Ugryzł się w język, widząc ich miny. -
To znaczy, nie było nikogo.
- No, zdradz wreszcie, kim ona jest - nastawał Jared.
- Nazywa się Ashley Morgen. - Nie chciał się wdawać w
szczegóły i sprawiać im jeszcze więcej przykrości. Musi
oszczędzić im dokładnej relacji. Teraz to nie ma znaczenia, a
tylko spotęguje ich cierpienie. - Nie planowaliśmy tego. Tak
wyszło.
- Co ona robi? - zapytał Jared, czule gładząc żonę.
- Jest sekretarką w kancelarii prawniczej. To znaczy była,
póki szef jej nie zwolnił. Uważa, że skoro Ashley mieszka ze
mną i nosi moje dzieci, doszło do konfliktu interesów.
- Mieszkacie razem? - Jared i Lauren wymienili znaczÄ…ce
spojrzenia. - Zaraz, poczekaj. Powiedziałeś  dzieci"?
- Uhm - wymruczał Hunter, szarpany jednocześnie nagłą
dumą i współczuciem dla brata i bratowej.
Lauren uśmiechnęła się blado, po policzku spłynęła jej łza.
- Przepraszam - szepnęła. - Hunter, naprawdę bardzo się
cieszę. I wierzę, że nic nie dzieje się tak po prostu, że
wszystko ma swój powód. Mam nadzieję, że i do nas kiedyś
los się uśmiechnie, że i nas to nie ominie.
- Tak będzie, najdroższa. - Jared czule przytulił żonę i
ucałował jej skroń. - To co teraz zamierzasz?
- Sam jeszcze nie wiem.
- A rodzice? Powiedziałeś im? - A gdy Hunter zaprzeczył,
dodał poważnie: - Powinieneś to zrobić, nim ktoś cię
uprzedzi.
Dobrze wiedzieli, że plotki roznoszą się w mgnieniu oka.
- Wiem. Tylko wcale siÄ™ do tego nie palÄ™.
- Zwietnie ciÄ™ rozumiem. I nie zazdroszczÄ™.
- Hunter, bardzo się cieszymy. - Lauren otarła łzy. -
Zapraszamy was na kolację, musimy się poznać.
- Bardzo chętnie.
Zciskało mu się serce, gdy już przy wyjściu usłyszał
zduszone łkanie. Gdyby mógł im jakoś pomóc, sprawić, by nie
był to taki dotkliwy cios! Dobrze, że przynajmniej mają siebie.
Są idealną parą. Niewiele widział tak dobranych małżeństw. A
on? Prawdopodobnie od tego momentu Ashley będzie jedyną
kobietą w jego życiu. Uśmiechnął się do siebie. Właściwie
czemu nie? Oboje poza sobÄ… nikogo nie majÄ…. Skoro resztÄ™
życia mieliby spędzić razem, dobrze byłoby mieć taki układ
jak Jared i Lauren. A nawet jeśli jest to niemożliwe - bo
przecież się nie kochają - mógł przynajmniej postąpić jak
należy i ożenić się z nią. Będą mieć dzieci, którym trzeba
zapewnić szczęśliwe dzieciństwo. To jedyne wyjście. Nagle
kamień spadł mu z serca. Teraz pozostało tylko przekonać
Ashley, że będzie dobrym ojcem i mężem. %7łe nie zawiedzie
jak wtedy, przed laty, kiedy nie odważył się przeciwstawić
rodzicom.
Dzień dłużył się jej niemiłosiernie. Czuła się
beznadziejnie. Nie miała się czym zająć, do kogo otworzyć
ust. Przez cały dzień była sama jak palec. Hunter wrócił do [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl
  • Strona Główna
  • Child Maureen KrÄ‚Å‚lowie Kalifornii 03 Opowieść o szczęściu
  • 393. Mars Diana Wyspa szczęśliwych rozwodÄ‚Å‚w
  • D330. Bevarly Elizabeth Toast za szczęście
  • Horyłek Paweł Bezgraniczny. W pogoni za szczęściem
  • 682. Sharpe Alice Miedziaki na szczęście
  • Fiedler Arkady Spotkałem szczęśliwych Indian
  • Campbell_Judy_ _Ĺťycz_mi_szczęścia
  • Charlene Sands Na wyspie szczęścia
  • John Barnes The Duke of Uranium
  • BoruśÂ„ Krzysztof Próg nieśÂ›miertelnosci
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl