[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w porządku - powiedział, widząc jak Sean niezbyt wprawnie aplikuje silikon. Był
pewny, że chłopak szybko się wszystkiego nauczy, bo wyraznie miał do tego
smykałkę.
Sięgnął po taśmę, żeby zmierzyć następne okno przed przycięciem parapetu. W
tym starym domu nic nie miało standardowych wymiarów. Podchodząc do Jaya,
spojrzał znów w stronę okna. Nad lasem unosiły się kłęby czarnego dymu. Nie
wyglądało to już na ognisko, w którym ktoś palił śmieci. Wiatr wzmógł się i
pomiędzy drzewami pojawiły się czerwone jęzory płomieni.
- O cholera!
- Co się stało?
- Las płonie!
Szybko podszedł do okna i rozejrzał się po okolicy. Pożar obejmował na razie
niewielki obszar, najwyżej jakieś dziesięć akrów. Istniała jednak realna grozba, przy
takim wietrze będzie się szybko rozprzestrzeniał.
Wade myślał teraz gorączkowo. Rzeka zatrzyma ogień od południa, ale po
zachodniej stronie ciągnął się wąwóz, w głębi którego mieszkała ta Bester.
Zagrożony był także kierunek północy, bo las podchodził tamtędy aż do granic
miasta.
Gdy w niebo wystrzelił kolejny pióropusz ognia, poczuł, że skacze mu adrenalina,
a jednocześnie - paradoksalnie -ogarnia go całkowity spokój. Pożar rozprzestrzeniał
siÄ™ z minuty na minutÄ™.
Skup się, Wade. W głąb wąwozu prowadziła wiejska droga, ale jeśli skieruje się w
tę stronę, natrafi na czoło pożaru. Więc lepiej będzie pojechać drogą wzdłuż rzeki.
- Trzeba coś z tym zrobić, zanim ogień dotrze do miasta - mruknął.
- Pomożemy ci, Wade - powiedział Sean.
- Nie ma mowy. Macie tu zostać. - Wade odpiął pas z narzędziami i rzucił go na
podłogę.
- Ale dlaczego? Przecież potrzebujesz pomocy - upierał się Sean.
- To zbyt niebezpieczne.
Kierunek wiatru mógłby się zmienić. Mogliby zostać przywaleni przez upadające
drzewo. Wade pokręcił głową.
- Przecież to właśnie robią praktykanci, o których opowiadałeś - powiedział Jay.
- Tak, ale oni przedtem przechodzÄ… szkolenie.
- To bądz naszym instruktorem. Przecież sam nie ugasisz pożaru.
Faktycznie, nie było o czym dyskutować. Jeden człowiek nie zdoła ugasić pożaru
o takim zasięgu - zwłaszcza przy tak silnym wietrze. A zanim zbierze się oddział
ochotniczej straży pożarnej, może pójść z dymem i pół miasta.
- Dobrze - zgodził się niechętnie. - Pod warunkiem, że będziecie robić dokładnie
to, co wam powiem. Powtarzam: dokładnie! A po przyjezdzie strażaków nie chcę
was tam widzieć.
- Jasne! - Chłopcy pokiwali głowami, podnieceni.
- Wobec tego chodzmy! - rzucił. Modlił się w duchu, by nie musiał pózniej
żałować tej decyzji. - Trzeba opanować ogień!
Zbiegł szybko po schodach, a chłopcy deptali mu po picach. Erin stała w holu.
MijajÄ…c jÄ…, krzyknÄ…Å‚:
- Dzwoń na 911! W lesie wybuchł pożar. Spróbujemy go zatrzymać, zanim
zjawi się straż.
Kiedy wypadł na dwór, właśnie nadbiegał Alex z kolegą.
- Wsiadajcie do ciężarówki! - krzyknął.
Pobiegł do szopy i wyrzucił na zewnątrz wszystkie narzędzia, jakie były pod ręką
- siekierę, łopatę, motykę, piłę spalinową Norma oraz zapasowy kanister benzyny.
Niestety, nie znalazł pompy wodnej. Będą musieli poradzić sobie inaczej. Gdy
chłopcy pozbierali narzędzia i wsiedli do przyczepy, wskoczył do szoferki i
uruchomił silnik.
Pomknęli drogą prowadzącą w kierunku rzeki. Gdy dotarli do czoła pożaru,
pomarańczowe płomienie rozświetliły nieba Drzewa wokół były wyschnięte od
gorąca. Silne podmuchy wiatru podsycały płomienie. Ogień rozprzestrzeniał się
wyjątkowo szybko, gdyż poszycie pokrywała gruba warstwa suchych liści. Na
szczęście, temperatura tego dnia była niska, ale reszta chyba się sprzysięgła
przeciwko nim.
Wade wyskoczył z szoferki i zaczął kaszleć. Dym unosił się nad drogą, z nieba
leciały drobiny popiołu. Płomienie strzelały z hukiem spomiędzy drzew.
Szybko wyładował narzędzia.
- Oto nasz plan - krzyknął, żeby przekrzyczeć szum ognia. - Wykopiemy rów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]