[ Pobierz całość w formacie PDF ]

patrzeć ze zgrozą, jak Umber Jones odkręca swoją rękę, odsłaniając ukryte w niej ostrze.
Chill kołysał się na piętach, trzymając ręce w kieszeniach i śmiejąc się. Stojący obok
niego goryl miał na sobie czarną koszulę i białą jedwabną kamizelkę. Umber Jones podbiegł
do niego i dźgnął go prosto w żołądek — raz, dwa, trzy razy. Napadnięty był zbyt
zaszokowany, żeby krzyknąć. Stał z szeroko rozłożonymi rękami, gapiąc się na swoją
kamizelkę, która wyglądała, jakby ktoś rozgniótł na niej truskawki. Potem nagle osunął się na
kolana, zakaszlał krwią i runął na chodnik.
Pozostali goryle biegali z wycelowaną bronią, usiłując zobaczyć, kto ich zaatakował.
Wydawało się, że wystrzelają się wzajemnie, bo końcu na chodniku nie było nikogo
innego.
Jeden z nich cofał się, wymachując pistoletem na wszystkie strony. Jim słyszał ich
wrzaski i przez moment podejrzewał, że rzeczywiście zaczną strzelać. Ale Chill krzyknął na
nich, żeby przestali biegać w kółko jak bezgłowe kurczaki. W przypadku ludzi
zaatakowanych przez wyznawcę voodoo to bardzo trafne porównanie, pomyślał ponuro Jim.
Chill wskazał na budynki po drugiej stronie ulicy. Goryle pozdejmowali okulary
przeciwsłoneczne i uważnie przyglądali się oknom, usiłując dostrzec ukrytego snajpera. Jeden
z nich przyklęknął obok leżącego na chodniku towarzysza, rozchylił jego zakrwawioną
kamizelkę, po czym obrócił się do pozostałych i potrząsnął głową. To nie były rany od kul,
lecz ślady noża.
Umber Jones przez cały czas krążył wokół nich, błyskając ostrzem i zębami, i
obserwując ich nieruchomymi, szeroko otwartymi oczami szaleńca. Nagle skoczył do
klęczącego przy pierwszej ofierze goryla, pochylił się i objął go ramieniem za szyję, jakby go
chciał udusić, ale w następnej chwili jednym gwałtownym ruchem przeciął jego tętnicę i
krtań. Goryl próbował wstać, jednak już nie zdołał. Krew tryskała z jego szyi tak silnym
strumieniem, że opryskała chodnik i szyby cadillaca szefa.
Chill miał dość. Wrzasnął na dwóch pozostałych goryli i wszyscy wskoczyli do
samochodu, jakby ścigał ich sam diabeł. I tak też było. Zanim szofer Chilla zdążył uruchomić
silnik, czarny obłok dymu podpłynął do auta i wsączył się przez uchyloną tylną szybę.
Silnik cadillaca ożył z warkotem. Pisnęły opony, spod tylnych kół trysnęły smużki
dymu.
Samochód ruszył.
Nie ujechał daleko. Zanim dotarł do następnej przecznicy, gwałtownie skręcił i z
ogłuszającym trzaskiem uderzył w tył nieprawidłowo zaparkowanej śmieciarki. Zapadła nagła
cisza, a potem wóz eksplodował. Pomarańczowa kula ognia wzbiła się w nocne niebo.
Płonące zapasowe koło zostało wyrzucone na dziesięć metrów w powietrze i
wylądowało na dachu samochodu zaparkowanego po drugiej stronie ulicy.
Jim sądził, że wszyscy pasażerowie cadillaca zginęli. Jednak po chwili prawe przednie
drzwi otworzyły się i wypadł z nich Chill. Z jego włosów unosił się dym, ale zdołał podnieść
się na kolana i odczołgać od wraka. Żar płonącego samochodu był tak intensywny, że
podeszwy jego żółtych zamszowych butów natychmiast zajęły się płomieniem. Dwaj
śmieciarze odciągnęli go w bezpieczne miejsce, położyli na chodniku i nakryli płaszczami.
Jim trwał w bezruchu, patrząc, jak samochód Chilla wypala się do cna. Tylko on
widział postać o popielatoszarej twarzy i w kapeluszu Elmera Gantry, która z grymasem
upiornej satysfakcji również obserwowała płonący wóz.
O trzeciej nad ranem obudziło Jima ciche, natarczywe stukanie. Usiadł na łóżku
nasłuchując. Chwila przerwy, a potem znów to ciche postukiwanie, jakby ktoś uderzał
paznokciem w szybę pokoju.
Wygramolił się z łóżka. Kotka Tibbles leżała zwinięta w nogach łóżka. Kiedy Jim
podniósł się, otworzyła jedno oko i obrzuciła go zirytowanym spojrzeniem. Przeszedł boso po
dywanie. Okno było zasłonięte bawełnianymi zasłonami, lecz księżyc był w trzeciej kwadrze
i Jim wyraźnie widział cień kogoś stojącego na balkonie.
Przez dłuższą chwilę stał przed zasłoniętym oknem, zastanawiając się, czy je otworzyć,
czy udawać, że śpi.
Ale wtedy cień uniósł rękę i znowu zastukał w szybę. Jeśli nie otworzę, pewnie będzie
tak tłukł przez całą noc, pomyślał Jim. Był i tak już wystarczająco zmęczony. Kiedy położył
się do łóżka, zasnął niemal od razu, ale co dziesięć minut budził się, tłukąc rękami po pościeli
i gasząc wyimaginowany ogień.
Tuż po drugiej udało mu się zasnąć — a teraz obudziło go to: cień stojący przed oknem
i cierpliwie pukający w szybę. [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl
  • Strona Główna
  • Cykl Indiana Jones Indiana Jones i powietrzni piraci Martin Ca
  • Harry Harrison Cykl Stalowy Szczur (07) Stalowy Szczur prezydentem
  • Le Guin Ursula Cykl Ziemiomorze 05 Opowieści z Ziemiomorza
  • Anthony Piers Cykl Krąg walki (02) Var Pałki
  • Cast Kristin Cykl Dom Nocy 02 Zdradzona
  • Margit Sandemo Cykl Saga o czarnoksiężniku (07) Bezbronni
  • Deveraux Jude cykl Montgomery 06 Wróşka
  • Anne McCaffrey Cykl ÂŒpiewacy KrysztaÅ‚u (2) Killashandra
  • Andrzej Pilipiuk Cykl Kuzynki (2) Księżniczka
  • Graham Masterton Cykl Rook 1 Rook
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bless.xlx.pl