[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przypomniał sobie, jak bardzo był podekscytowany Jason, kiedy Luke o niej wspomniał. To
wszystko było udawane, odegrane po to, żeby Luke mu zaufał i powiedział swoje prawdziwe
imię, a Jason mógł go zdradzić.
Luke czuł, że wiruje mu w głowie - strasznie trudno było poukładać wspomnienia na
nowo, pamiętając, że Jason jest zdrajcą.
Pielęgniarka wróciła.
- Podpisz to - powiedziała.
Przygnębiony Luke podpisał bez czytania.
- Dobrze, a teraz możesz już wracać do łóżka - powiedziała mu pielęgniarka. -
Obiecuję, że zajmę się jak najlepiej twoim przyjacielem.
Tego właśnie Luke się obawiał.
Nie pozostawało mu jednak nic innego, jak skierować się do drzwi.
- Proszę mi dać znać, co się z nim dzieje - poprosił, wychodząc. - A gdyby znowu
zaczął mówić dziwne rzeczy...
- Nie martw się - uspokoiła go pielęgniarka. - Słyszałam tu już mnóstwo dziwnych
rzeczy.
Na korytarzu Luke zaczął żałować, że nie wymyślił innego planu. Sznury! Mógł
związać i zakneblować Jasona, a potem... ciekawe, co miałby z nim potem zrobić? Nawet
chłopcy, którzy chodzili cały czas ze wzrokiem wbitym w podłogę, zauważyliby, że ktoś leży
związany i zakneblowany. Poza tym, skąd właściwie Luke wziąłby sznury i knebel? Nie,
musiał zaryzykować i iść do pielęgniarki, a teraz powinien się jeszcze bardziej spieszyć. Kto
mógł przewidzieć, jakich kłamstw naopowiada Jason pielęgniarce, kiedy się obudzi? Luke
mógł być pewien, że Jason nie podtrzyma wersji o bohaterskim czynie Luke a, który zaniósł
go do gabinetu w poszukiwaniu pomocy.
Właściwie to Jason nie musiałby wcale kłamać, wystarczyło, żeby powiedział, że
Luke uderzył go książką i ogłuszył. To była prawda, nawet jeśli tylko częściowa, a gdyby
ktoś chciał to sprawdzić, wystarczy że obejrzy podręcznik Luke a i...
Podręcznik. Oszołomiony własną głupotą chłopiec uświadomił sobie, że zostawił na
schodach swoją książkę i telefon komórkowy Jasona.
Zapominając o ostrożności, popędził korytarzem, minął zakręty i wbiegł po schodach.
Zobaczył podręcznik do historii w kącie na podeście, tam gdzie go upuścił. Teraz podniósł
książkę i przycisnął do piersi jak odnalezionego po latach przyjaciela. Pozostawało jeszcze
znalezć telefon...
Ale po telefonie nie było nawet śladu.
ROZDZIAA TRZYDZIESTY
Półpiętro było po prostu kwadratowym podestem dwa na dwa metry, gładkim i pustym, ale
Luke chodził po nim w koło raz za razem, jakby się spodziewał, że po prostu nie zauważył
telefonu, który leży gdzieś i tylko czeka, żeby go podnieść.
Nie leżał.
Luke obejrzał każdy stopień poniżej, a nawet stopnie powyżej półpiętra, zupełnie
jakby telefon mógł latać. Całą wieczność trwało, zanim jego uparty mózg przyjął do
wiadomości, że aparat zniknął. Luke opadł na stopień schodów i zaczął się zastanawiać, kto
mógł go zabrać.
Czy Jason miał wspólnika?
Luke pomyślał o dyżurnych i wszystkich chłopcach, których poznał w lesie. Teraz,
kiedy prawdziwa natura Jasona wyszła na jaw, Luke nie był już pewien niczego. Może oni
wszyscy pracowali dla Policji Populacyjnej?
Z wyjątkiem czterech chłopców, których Jason wydał.
Myśli Luke a były pogrążone w całkowitym chaosie, ale potrafił zrozumieć jedno:
zniknięcie telefonu oznaczało, że ta czwórka znajdowała się w jeszcze większym
niebezpieczeństwie.
Podobnie jak sam Luke.
Pierwszym jego odruchem było ukryć się i przekonać tych czterech chłopców, żeby
ukryli się wraz z nim. W lesie nie było bezpiecznie, ponieważ Jason zaprowadziłby tam
Policję Populacyjną bez cienia wahania. Może w kuchni znalazłoby się dobre miejsce albo w
którejś z nieużywanych sal lekcyjnych? A może istnieje jakaś znajdująca się na uboczu
sypialnia, do której nie dotrze rewizja?
Ukrywanie się nie miało sensu. Prędzej czy pózniej zostaliby znalezieni.
Luke musiał zrobić coś, żeby powstrzymać Policję Populacyjną przed przeszukaniem
szkoły, ale nie do końca pojmował, co się właściwie dzieje. Musiał więc znalezć kogoś, kto
wie więcej od niego, potrafi lepiej kłamać i umie sobie radzić z Policją Populacyjną.
Tata Jen.
Ale w jaki sposób Luke miałby go zawiadomić?
ROZDZIAA TRZYDZIESTY PIERWSZY
Luke przekradł się z powrotem na dół, na pierwsze piętro, z bardzo mglistym planem w
głowie. Potrzebny mu był numer telefonu pana Talbota i aparat telefoniczny, a jedno i drugie
powinien znalezć w gabinecie dyrektorki.
Gabinet był zamknięty na klucz.
Luke miał poczucie, że przez całe godziny tkwił pod ozdobnymi drzwiami - osadzona
w ich górnej części szyba pozwalała mu zajrzeć do wnętrza. Widział zarys telefonu stojącego
na biurku dyrektor Hawkins i staroświecką kartotekę z tyłu. Na pewno znajdowała się w niej
także teczka Luke a - oczywiście z jego fałszywym nazwiskiem. Czy mogła zawierać numer
telefonu pana Talbota, skoro właśnie on przywiózł go do szkoły? Luke uznał, że
prawdopodobieństwo jest duże, ale niewiele mu z tego przyjdzie, jeśli nie dostanie się do
teczki. Próbował majstrować przy gałce, jednakże drzwi ani drgnęły.
Luke w desperacji kopnÄ…Å‚ je, ale drzwi zrobiono z grubego, litego drewna - w
Hendricks nie było niczego delikatnego. Nawet szyba z pewnością...
Szyba. Luke nie mógł uwierzyć we własną głupotę. Rąbnął podręcznikiem w szklaną
[ Pobierz całość w formacie PDF ]