[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wać w stronę barona.
- Ona błaznu e, prawda? - szepnął z przejęciem,
- A może rozum postradała?
Mair odrzuciła głowę i roześmiała się.
- Nie, sir Edwardzie, nie postradałam rozumu i,
nie chwalÄ…c siÄ™, warzÄ™ najlepsze piwo w Walii.
- To prawda - potwierdziÅ‚ baron z powagÄ… i po­
wiódł wzrokiem po baryłkach pod ścianą. - Wystarczy,
Mair - podjął, przechodząc na walijski - pożartowali-
śmy sobie z człeka, ale to mój gość i chyba w ramach
zadośćuczynienia należałoby go uraczyć braggotem.
- Jak sobie życzysz, panie - odparła Mair. - Dam
mu braggotu... ale jeśli po przebudzeniu będzie się
żalił, że głowa mu pęka, a gardło ma na wiór wysu-
szone, i błagał o szybką śmierć, to ja nie biorę za to
odpowiedzialności.
- Dzięki, Mair. Będę pamiętał.
- I zapłacisz, panie - przypomniała mu.
- Obawiam się, że sir Edward także.
Mair, chichocząc, utoczyła z beczułki dwie szklą-
nice braggotu.
Baron z namaszczeniem uniósł swoją i z lubością
wciÄ…gnÄ…Å‚ w nozdrza unoszÄ…cy siÄ™ z naczynia aromat;
sir Edward poszedł za jego przykładem, ale minę miał
taką, jakby podejrzewał, że częstują go trucizną.
Upił łyczek, zastygł na moment, a potem odrzucił
w tył głowę i wypił zawartość szklanicy jednym hau-
stem.
- Do pioruna, jeszcze czegoÅ› takiego nie koszto-
wałem! - wykrzyknął z zachwytem i strząsnąwszy
ze szklanicy ostatnie krople, podstawiÅ‚ jÄ… Mair do po­
nownego napełnienia.
- Uprzedzam, panie, że to mocny trunek -
ostrzegła go. - Miód zmieszany z piwem i . . .
- Dobre dla osesków i pacholąt! - prychnął lekce-
ważąco sir Edward. - Lej!
Mair z uśmiechem napełniła mu szklankę.
- Twoje słowo jest dla mnie rozkazem, sir Edwar-
dzie - powiedziała. - Tobie, panie, też dolać?
- Czy ja wiem... - zawahał się baron.
Sir Edward znieruchomiał ze szklanicą przysta-
wioną już do warg.
- Co, za mocne dla ciebie, baronie? - spytał kpią-
co i zarechotał.
Baron podstawił swoją szklanicę ruchem rycerza,
który na turnieju podejmuje rzuconą rękawicę.
- Lej, kobieto!
ROZDZIAA ÓSMY
- Ooooo-ooo-oo!
Przybierający na sile bełkotliwy śpiew dwóch zde-
cydowanie pijanych mężczyzn, przetykany niear-
tykułowanymi rykami, który od dłuższego czasu do-
cierał do uszu biesiadników zgromadzonych w wiel-
kiej sali zamku Craig Fawr, urwał się nagle pod sa-
mymi drzwiami. Drzwi otworzyły się z hukiem i do
środka wtoczyli się baron z sir Edwardem. Potknęli
się o próg i byliby runęli jak dłudzy na posadzkę,
gdyby nie to, że obejmowali się jak starzy serdeczni
przyjaciele.
Baron, odzyskawszy równowagę, wyprostował
się, potoczył błędnym wzrokiem po sali i w dramaty-
cznym geście wyrzucił w górę ręce.
- Mi.. . mili moi! - wymamrotał, chwiejąc się na-
nogach.
Potem uśmiechnął się od ucha do ucha i chciał
ukłonić. Zatoczył się i o mało nie upadł.
Przerażony Trystan zerwał się z krzesła i ruszył na
pomoc ojcu i potarganemu, rozmemłanemu sir Ed-
wardowi. Nigdy jeszcze nie widział ojca pijanego.
SÅ‚yszaÅ‚, oczywiÅ›cie, że w mÅ‚odoÅ›ci baronowi zdarzy­
Å‚o siÄ™ przebrać parÄ™ razy miarÄ™, ale nigdy nie byÅ‚ na­
ocznym świadkiem takiego zdarzenia. Zresztą ojciec
miał w pogardzie tych, którzy nie wiedzą, co to
umiarkowanie, i nie potrafią przestać we właściwym
momencie.
Najwyrazniej aż do dzisiaj.
Podtrzymując słaniającego się na nogach barona,
zerknął przez ramię na lady Rosamunde. Siedziała za
stołem bez ruchu, z licem czerwonym jak suknia, któ-
rą miała na sobie. Podejrzewał, że sam jest równie
czerwony ze wstydu.
- Tato, tyÅ› pijany - mruknÄ…Å‚ ojcu do ucha.
- Tak, synu, pijany - przyznał wesoło baron.
- Jaki tam pijany - wybełkotał sir Edward, klepiąc
barona w plecy. - Jesteś tylko... trochę... zmęczony!
Powiedziawszy to, tłusty Norman zarechotał
ochryple, ubawiony własnym żartem.
- Emryssie, natychmiast do łoża! - zawołała lady
Roanna rozkazujÄ…cym tonem.
Baron uśmiechnął się do niej porozumiewawczo,
komicznie poruszajÄ…c brwiami.
- Z tobÄ… zawsze.
- Emryssie!
- Tato, nie rób z siebie widowiska! - syknął Try-
stan, usiłując wydostać barona z iście niedzwiedziego
uścisku sir Edwarda.
Szybki rzut oka na siedzącą wciąż nieruchomo
i wyraznie przerażoną lady Rosamunde tylko spotę-
gował jego zdenerwowanie.
Sir Edward, lekko zezując, pogroził Trystanowi
palcem.
- Młodzieńcze - powiedział i zgiął się w pasie jak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl
  • Strona Główna
  • Dzieci cienie WśrÄ‚Å‚d ukrytych, WśrÄ‚Å‚d oszustÄ‚Å‚w Haddix Peterson Margaret
  • 72.Brier_Margaret_Slodka_niewola
  • 641. Way Margaret Rycerz z Maramby
  • M007. O'Neill Margaret Świąteczny dyĹźur
  • Owens Cuthbert Margaret Niema kołyska
  • Way Margaret PowrÄ‚Å‚t ukochanego
  • Mazzantini, Margaret Non ti muovere
  • Christopher Moore Najgłupszy Anioł
  • Janusz GśÂ‚owacki My sweet Raskolnikow. Obciach
  • Erica Spindler In Silence
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hannaeva.xlx.pl