[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ojciec skończył robić skręta, zapalił i głęboko się zaciągnął.
- Właśnie nad tym się zastanawiałem. Nie powinienem był rozstawać się z matką.
- Ale to nie ma znaczenia, tato. Naprawdę. Wiem, gdzie cię szukać, jak coś się porobi.
- Serdeczne dzięki.
- Przepraszam, że tak mówię, ale... Już potrafię szukać ludzi i wszystko będzie dobrze.
254
O tym był przekonany. Nie wiedział, czy dalej będzie się przyjaznić z Ellie, gdyż ona,
chociaż była sprytna, znała się na polityce i tak dalej, o pewnych sprawach jednak nie
myślała; nie wiedział, jak się dalej potoczy z mamą, gdyż czasami bardzo brakowało jej
charakteru, wiedział jednak, że on sam da sobie radę. Da sobie radę w szkole, ponieważ
wiedział już, co robić, komu ufać, a komu nie, a nauczył się tego w Londynie, gdzie ludzie
traktują się w najdziwniejszy sposób. Można było znalezć sposób na postępowanie z ludzmi,
którego by nie opanował, gdyby mama i tata dalej byli razem, a cała ich trójka mieszkała w
Cambridge. Nie do każdego to pasowało. Nie pasowało do świrów, takich, którzy nikogo nie
znali, do chorych i do takich, co pili za dużo. Pasowało natomiast do niego, postanowił więc,
że lepiej trzymać się tego sposobu niż czegoś, co sugerował ojciec.
Porozmawiali jeszcze trochę, także o Lindsey, o tym, jak chciała dziecka i jak ojciec
nie mógł się zdecydować. Spytał, czy Marcus nie miałby nic przeciwko temu, a on odparł, że
nie, bardzo lubi dzieci. Tak naprawdę to nie przepadał za nimi, ale każda nowa osoba była
ważna, a kiedy dziecko Lindsey podrośnie, to będzie kiedyś ktoś następny. I wreszcie poszedł
spać, a na pożegnanie ojciec uściskał go mocno i odrobinę się rozpłakał, ale wtedy był już
upalony, więc Marcus nie zwrócił na to większej uwagi.
Rano ojciec wraz z Lindsey podwiezli go na stację; dostał także pieniądze na
taksówkę z King' s Cross do domu. W pociągu wyglądał przez okno. Był przekonany, że miał
rację z tą piramidą, ale nawet gdyby to była nieprawda, i tak chciał się tego trzymać. Jeśli w
ten sposób dotrwa do czasu, gdy będzie mu już wolno robić błędy, które oni wszyscy robili, to
na co tu wybrzydzać?
255
ROZDZIAA TRZYDZIESTY SZSTY
Will tak bardzo pragnął Rachel, że napawało go to lękiem. Obawiał się, że ona w
każdej chwili może uznać, że za wiele z nim kłopotów, że nie ma w nim nic ciekawego czy że
nie sprawdza się w łóżku. Może poznać kogoś innego albo dojść do wniosku, że właściwie
nie powinna wiązać się z nikim. Mogła znienacka zginąć w wypadku samochodowym, na
przykład wracając do domu po podrzuceniu Alego do szkoły. Czuł się jak kurczę, które
wydostało się z jajka i stało teraz drżące na niepewnych nóżkach (jeśli to kurczęta chwiały się
na nogach, bo może raczej były to cielęta czy zrebięta), do ochrony mając tylko koszulę od
Paula Smitha i parę raybanów. Nie był nawet pewien, o co właściwie się lęka. A jaki z tego
pożytek? Nie potrafił dostrzec żadnego, ale teraz było już za pózno. Wiedział tyle, że nie ma
już dla niego drogi powrotu; miniony etap życia był zamknięty.
Teraz w każdą niemal sobotę zabierał gdzieś Alego i Marcusa. Zaczęło się od tego, iż
chciał dać ich matkom chwilę odpoczynku... Chociaż nie, to nieprawda. Zaczęło się od tego,
że próbował jakoś się zainstalować w życiu Rachel, wnieść do niego coś stałego. Samo
zajęcie nie było zresztą najgorsze; kilka pierwszych wypraw było może trudnych, gdyż z
jakiegoś powodu zaczął od kwestii edukacyjnych, zabrał ich więc do British Museum i
National Gallery, co serdecznie wynudziło i zmęczyło całą trójkę, głównie zresztą z tego
powodu, że sam Will nienawidził takiego spędzania czasu. (Czy było na świecie miejsce
nudniejsze od British Museum? W każdym razie Will takiego nie znał. Miseczki. Monety.
Dzbanki. Całe sale pełne talerzy. Wystawianie rzeczy powinno mieć jakiś cel, myślał Will. To,
że są stare, nie sprawiało jeszcze, że były interesujące. Udało im się przetrwać, ale żeby tylko
z tego powodu się na nie gapić?) Kiedy jednak był już bliski zarzucenia całego pomysłu,
poszli wspólnie do kina, pełnego dzieciaków, i wszyscy trzej świetnie się ubawili. Tak ustalił
się rytuał: obiad w McDonaldzie lub w Burger Kingu, kino, koktajl w Burger Kingu czy w
McDonaldzie, tam, gdzie nie byli na obiad, dom. Parę razy zabrał ich na mecz Arsenału i było
całkiem w porządku, tyle że Ali, jeśli tylko była okazja, docinał Marcusowi, a okazji takich
nie brakowało, gdyż Marcus nadal był futbolowym ignorantem, dlatego też piłkę zostawiali
sobie na te rzadkie okazje, gdy zbrakło już filmów urągających nie tylko intelektowi, ale i
innym władzom duszy.
256
Marcus był teraz dojrzalszy od Alego. Przy pierwszym poznaniu, gdy Marcus wystąpił
jako syn Willa, wydawało się, że Ali ma kilka lat więcej, potem jednak maska odsłoniła
trochę z prawdziwej twarzy, a poza tym Marcus bardzo dojrzał przez kilka miesięcy. Lepiej
się ubierał - wygrał spór z matką, czy powinien chodzić z Willem na zakupy - miał lepszą
fryzurę, bardzo się starał, by nie podśpiewywać na głos, a przyjazń z Ellie i Zoe (która na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]