[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Czy Corwin ma syna?  zwrócił się do pozostałych.
Eryk wzruszył ramionami.
 Nie mam pojęcia  stwierdził Gerard. Ale Benedykt przyjrzał mi się
z uwagą.
 Istnieje pewne podobieństwo  zauważył.
 To fakt  przyznał Caine.  No dobrze, chłopcze.
Jeśli nawet jesteś synem Corwina, ta kobieta, którą chciałeś wynieść, należy
do nas. Uczciwie ją wygraliśmy od tych przypieczonych Chaosytów.
Ruszył ku mnie. Po chwili dołączył do niego Eryk. Potem Gerard. Nie chcia-
łem ich krzywdzić, nawet jeśli byli tylko upiorami. Skinąłem ręką i linia wyryso-
wała się na piasku tuż przed nimi. Natychmiast strzeliły z niej płomienie.
Zatrzymali się.
Nagle potężna postać stanęła po mojej lewej stronie: to Dalt z nagim mieczem
w dłoni. Po chwili zjawił się Luke. I Nayda. Nasza czwórka spoglądała na nich
czterech ponad linią ognia.
 Teraz jest nasza  oznajmił Dalt i postąpił o krok.
 Mylisz się  nadeszła odpowiedz. Eryk przekroczył płomienie i dobył
broni.
Dalt był od niego o kilka centymetrów wyższy i miał większy zasięg ramion.
Zaatakował natychmiast. Spodziewałem się cięcia tym jego wielkim mieczem, ale
spróbował pchnąć. Eryk, używający lżejszej klingi, zrobił unik i uderzył pod jego
ramieniem. Dalt opuścił ostrze, przesunął się w lewo i odbił. Dwa miecze suge-
rowały całkiem inne style: broń Eryka należała do najcięższej kategorii klasy ra-
pierów, broń Dalta do lżejszej kategorii mieczy długich. Mężczyzna dostatecznie
duży i silny mógłby nim operować jedną ręką. Dla mnie byłby dwuręczny. Dalt za-
atakował cięciem od dołu, jakie japoński szermierz nazwałby kiriage. Eryk cofnął
się po prostu i kiedy mijała go klinga, spróbował trafić w nadgarstek. Dalt nagle
sięgnął lewą dłonią do rękojeści i wykonał oślepiająco szybkie cięcie z rodzaju
naname giri. Eryk nadal odskakiwał. Raz jeszcze zaatakował nadgarstek.
132
Nagle Dalt otworzył prawą dłoń i cofnął rękę, prawą stopę kolistym ruchem
przesunął w tył i wysunął do przodu lewe ramię. Ustawiło go to w leworęcznej,
europejskiej pozycji en garde. Natychmiast wyciągnął potężne ramię z odpowied-
nich rozmiarów mieczem, uderzył od wewnątrz klingę Eryka i pchnął. Eryk od-
parował, przeniósł prawą stopę za lewą i odskoczył. Dostrzegłem jednak iskrę,
gdy ostrze zarysowało osłonę jego rapiera. Zdążył wykonać zwód sekstą, opuścił
klingę poniżej zasłony, wysunął ramię w kwarcie, potem wyprostował się i uniósł
miecz w coś podobnego do pchnięcia blokującego. Mierzył w lewe ramię. Kiedy
minęła go zasłona, skręcił dłoń i ciął Dalta w lewe przedramię.
Caine bił brawo, ale Dalt tylko połączył dłonie i rozdzielił je znowu, wyko-
nując przy tym niewielki podskok, po którym stanął w praworęcznej pozycji en
garde. Eryk kreślił ostrzem kółka w powietrzu.
 Prezentujesz przyjemne techniki taneczne  zauważył.
I natychmiast zaatakował, trafił na zasłonę, cofnął się, minął, kopnął Dalta
w kolano, chybił, wszedł idealnie w tempo riposty Dalta. Też przeszedł na techni-
kę japońską, przeskoczył na prawą stronę przeciwnika w manewrze, jaki widzia-
łem podczas ćwiczeń kumatchi: jego klinga wzniosła się i opadła, a ostrze Dalta
przeszło bokiem. Prawe przedramię Dalta zwilgotniało nagle, czego właściwie
nie zauważyłem do chwili, gdy Eryk odwrócił broń, kierując ostrze na zewnątrz
i w górę, i pięścią okrytą gardą trafił Dalta w szczękę. Potem kopnął go za ko-
lanem i pchnął lewym ramieniem. Dalt zachwiał się i upadł. Eryk kopnął go od
razu: w nerki, łokieć, udo  to ostatnie dlatego, że nie trafił w kolano. Potem
przycisnął butem miecz Dalta i przesunął swój, by wymierzyć w serce.
Przez cały czas miałem nadzieję, że Dalt skopie Erykowi tyłek. Nie tylko dla-
tego, że był po mojej stronie, a Eryk nie, ale z powodu wszystkiego, co Eryk
zrobił tacie. Z drugiej strony, nie bardzo wierzyłem, by wielu istniało ludzi tak
sprawnych w kopaniu tyłków. Niestety, dwóch z nich stało po drugiej stronie wy-
kreślonej przeze mnie linii. Gerard mógłby go pokonać w zapasach, Benedykt,
mistrz szermierki Amberu, dowolną bronią. Nie wierzyłem, byśmy nawet z po-
mocą ty igi mieli przeciwko nim jakąkolwiek szansę. A gdybym nagle wyjaśnił
Erykowi, że Dalt jest jego przyrodnim bratem, nawet na ułamek sekundy nie po-
wstrzymałoby to ciosu. Choćby mi uwierzył.
Dlatego podjąłem jedyną możliwą decyzję. W końcu byli tylko upiorami
Wzorca. Prawdziwi Gerard i Benedykt znajdowali się w tej chwili gdzie indziej
i w żaden sposób nie zaszkodzi im to, co zrobię ich sobowtórom. Eryk i Caine
od dawna już nie żyli. Caine, jako bratobójczy bohater wojny Skazy Wzorca, do-
czekał się niedawno pomnika w Głównej Alei, na pamiątkę śmierci od zamachu
Luke a, w zemście za śmierć jego ojca. A Eryk, jak wiadomo, zginął śmiercią
bohatera na zboczach Kolviru, co ocaliło go  jak przypuszczam  od śmier-
ci z ręki mojego ojca. Wspomniałem krwawą historię rodziny, gdy wznosiłem
spikard, żeby dodać do niej przypis. Raz jeszcze przywołałem ognisty wir, który
133
spalił dwójkę moich kuzynów z rodu Hendrake.
Miałem wrażenie, że ktoś trafił mnie w rękę kijem baseballowym. Smużka
dymu uniosła się ze spikarda. Przez chwilę czwórka moich stojących pionowo
wujów trwała bez ruchu. A piąty pozostał w pozycji leżącej.
Potem, bardzo powoli, Eryk uniósł miecz. Podnosił go, gdy Benedykt, Gerard
i Caine dobyli swoich. Wyprostował się i przytrzymał klingę przed twarzą. Pozo-
stali zrobili to samo. Dziwnie przypominało to salut. Eryk spojrzał mi w oczy.
 Znam cię  powiedział.
Wszyscy dokończyli gestu i znikali, znikali, zmieniali się w dym, aż rozwiali
się bez śladu.
Dalt krwawił, mnie bolała ręka. Odgadłem, co się dzieje, na chwilę przed tym,
jak Luke jęknął cicho.
 Tam  wykrztusił.
Moja linia ognia zgasła już dobrą chwilę temu, ale poza śladem, jaki zostawiła
na piasku, tam gdzie jeszcze przed chwilą stali moi mgliści krewniacy, zaczęło
migotać powietrze.
 To na pewno Wzorzec  wyjaśniłem Luke owi.  Wpadł z wizytą.
W chwilę pózniej zawisł przed nami Znak Wzorca.
 Merlinie  powiedział.  Widzę, że często podróżujesz.
 Ostatnio moje życie stało się niezwykle pracowite  odparłem.
 Posłuchałeś mojej rady i opuściłeś Dworce.
 Tak. Uznałem, że to rozsądne.
 Nie rozumiem jednak, do czego tutaj zmierzasz.
 Co tu jest do rozumienia?
 Odebrałeś lady Coral wysłannikom Logrusu.
 Zgadza się.
 Ale potem nie chciałeś jej oddać moim wysłannikom.
 To również się zgadza.
 Z pewnością jesteś świadom, że nosi ona coś, co wpływa na równowagę
sił.
 Tak.
 Zatem jeden z nas musi ją mieć. A ty chcesz ją odebrać nam obu.
 Tak.
 Dlaczego?
 To o nią mi chodzi. Ma swoje prawa, ma uczucia. A wy traktujecie ją jak
pionka w grze.
 To prawda. Uznaję jej osobowość, ale niestety, jest potrzebna nam obu.
 Więc obu wam ją odbiorę. Nic się nie zmieni w tym sensie, że w tej chwili
i tak żaden z was jej nie ma. Ale ja usunę ją z gry. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl
  • Strona Główna
  • Edgar Rice Burroughs Ksiezniczka Marsa [ Księżniczka Marsa ]
  • Hawthorne Rachel StraĹźnik Nocy 04 Cień Księżyca
  • Roberts Nora Rodzina Stanislawskich t2 Księżniczka
  • 289. Morey Trish Z księciem w ParyĹźu
  • Andrzej Pilipiuk Cykl Kuzynki (2) Księżniczka
  • Miernicki Sebastian Pan Samochodzik i ... Gocki książę
  • Balcerzan Edward Przygody człowieka książkowego
  • Burrowes Grace PoraĹźka księcia
  • Teresa z Avila, Księga Fundacji
  • Anderson Poul Księżyc Łowcy
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hannaeva.xlx.pl