[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ziemia ucieka jej spod stóp, a cały świat zaczyna wirować Wokół niej, jakby znalazła się w oku cyklonu.
Kompletnie nie panowała nad sytuacją, ale po raz pierwszy nie bała się tego. Wręcz przeciwnie, podobało jej
siÄ™ to!
Naraz oderwał wargi od jej ust, ujął ją zdecydowanie pod brodę i utkwił dziwnie błyszczące oczy w twarzy
Annabelle.
- %7ładnego więcej udawania. %7ładnej gry - zażądał twardym głosem. - To, co jest teraz między nami, dzieje się
naprawdÄ™.
Wpatrywała się w niego niczym zahipnotyzowana, zaś serce biło jej coraz szybciej, gdy powoli uświadamiała
sobie znaczenie jego słów.
- Albo od tej pory trzymamy się z dala od siebie, albo następnym razem nie skończy się na pocałunkach... -
mówił z trudem, oddychając ciężko. - Zgoda?
122
POKOCHA MIAOZ
Przeszywał ją intensywnym spojrzeniem, z wyrazną niecierpliwością czekając na odpowiedz i nie dając jej
czasu do namysłu. Ale właściwie nad czym miała się zastanawiać, skoro te roziskrzone oczy i gładzące jej
ramiona gorące dłonie zdawały się decydować za nią?
Bez słowa skinęła głową.
ROZDZIAA ÓSMY
- Pani Costello, proszę się uspokoić. Nie rozumiem, co pani mówi. - Annabelle głaskała po ramieniu
szlochającą rozpaczliwie kobietę. - Proszę się uspokoić, na pewno na wszystko znajdzie się rada - powtarzała,
choć nie miała najmniejszego pojęcia, co tym razem przywiodło do jej biura stałą klientkę.
Siedząca na krześle pani Costello wydusiła z siebie coś, co zabrzmiało jak eszwa". Zdumiona Annabelle
bezradnie spojrzała na stojące w drzwiach ciotki, które przybiegły zaalarmowane odgłosami dobiegającymi z
gabinetu.
- Eszwa - żabrzmiało ponownie, a łkanie przybrało na sile.
Pospiesznie podała spazmującej kobiecie kolejną chusteczkę.
- Podeszwa? - spytała niepewnie. - Nie przypominam sobie, żebyśmy omawiały jakieś szczegóły dotyczące
obuwia...
Evelyn, nosząca jedną ze swoich ukochanych bajecznie kolorowych spódnic oraz zrobiony z równie
barwnego szala turban, podeszła zamaszystym krokiem i przyklękła obok krzesła.
- Jessie, może przynieś szklankę wody, co? - Uspokajająco poklepała panią Costello po ręku. - Myślę, że nie
124
POKOCHA MIAOZ
chodzi tu o obuwie, tylko o coś znacznie poważniejszego. Mam wrażenie, że pani potrzebuje naszej pomocy,
prawda?
Odpowiedziało jej kiwanie głową i jeszcze bardziej rozr paczliwy szloch. Jesśie wróciła ze szklanką wody,
którą klientka wypiła duszkiem, po czym znów zaczęła płakać, jakby dzięki temu uzupełniła swoje zasoby
Å‚ez.
- Jeśli się pani nie uspokoi i nie powie nam, co panią tu sprowadza, to nie będziemy W stanie pani pomóc. -
Evelyn ze współczującym uśmiechem poklepywała Celeste Costello po ramieniu, lecz zdawało się, że robi to
z coraz większym zniecierpliwieniem, - Niechże się pani opanuje. Dość już tego. - Wreszcie nie wytrzymała
i... z całej siły uszczypnęła Włoszkę w pulchne kolano!
Kobieta aż podskoczyła na krześle, zaś Annabelle wykrzyknęła ze zgrozą:
- Ależ, ciociu Evelyn, to przecież klientka! Ciotka posłała jej poirytowane spojrzenie.
- Teraz to przytomna klientka - ucięła. - No, proszę nam powiedzieć, co się stało i co możemy dla pani zrobić.
- Tragedia - obwieściła dramatycznym tonem, podnosząc głowę i skierowując na Annabelle spojrzenie pełne
rozdzierającego bólu. - Anioł rozpaczy i zniszczenia wszedł do mego domu. Co za cierpienie! Tylko matka
może...
- Niechże pani to wreszcie z siebie wydusi! - zażądała gniewnie Evelyn, na szczęście pani Costello nie
wyglądała na obrażoną.
- Moja Maria odeszła - obwieściła grobowym głosem.
- Odeszła? - powtórzyła ze zgrozą Annabelle. - Nie chce pani chyba powiedzieć, że...
Klientka przycisnęła następną chusteczkę do drżących
POKOCHA MIAOZ
125
warg, a wstrząśnięta Annabelle pospiesznie przyklękła z drugiej jej strony.
- O mój Boże! - wyszeptała. - Kiedy to się stało?
- Wczoraj wieczorem, tuż po teleturnieju. Annabelle nie powiedziała głośno tego, co jej przyszło
do głowy.
- Co z Rosariem?
- Zrozpaczony. Taka tragedia!
- Jak... - zaczęła z wahaniem Annabelle. - Jak to się stało, że Maria zmarła?
Ręka z chusteczką opadła, zaś w oczach pani Costello pojawiło się przerażenie.
- Umarła? Niech panią ręką Boską broni mówić coś takiego! Uciekła!
W tym momencie ktoś zadzwonił do drzwi i Jessię pobiegła otworzyć, Annabelle zaś podniosła się nieco
chwiejnie i przycisnęła dłoń do czoła.
- Chwileczkę. Nic nie rozumiem. Zlub za dwa tygodnie, czemu miałaby uciekać?
- Ona nie chce tego ślubu.
- Ale dlaczego? Przecież kocha Rosaria! - W zamyśleniu ściągnęła brwi. - Ostatnio wyglądała mi jednak na
trochę przestraszoną rozmachem tych; Wszystkich planów...
- Naprawdę? - zaniepokoiła się pani Costello.
- Och, to normalne, zazwyczaj dziewczęta tak reagują. Czy domyśla się pani powodów jej decyzji?
Zanim klientka zdążyła odpowiedzieć, do gabinetu wróciła Jessie, za którą podążał Adam. Już od progu
obrzucił Annabelle pełnym takiego żaru spojrzeniem, że ogarnęła ją błogość i niemal zapomniała o nowym
problemie. Ucie-
126
POKOCHA MIAOZ
czka Marii i odwołanie ceremonii oznaczały przecież dla ,Romantiki" ogromne straty, co przy obecnej
sytuacji finansowej równało się katastrofie!
- Co się stało? - spytał bez zbędnych wstępów, natychmiast wyczuwając pełną napięcia atmosferę.
Stanął u boku Annabelle, jakby pragnął ją wesprzeć i z autentycznym współczuciem spojrzał na
zaczerwienione od płaczu - oczy siedzącej przed nimi kobiety.
Organizuję ślub i przyjęcie weselne dla córki pani Costello - wyjaśniła pokrótce. - Cały kłopot z tym, że
Maria uciekła zaledwie na dwa tygodnie przed ceremonią:
- To musi być dla pani ciężki cios - powiedział ze zrozumieniem Adam.
- To tragediÄ…!
Przysłuchująca się dotąd w milczeniu Evelyn odchrząknęła głośno.
- Miała nam pani chyba powiedzieć, jakiej pomocy od nas oczekuje - przypomniała.
- Tak, właśnie. - Celeste Costello otworzyła torebkę i wyjęła z niej kartkę papieru, którą podała Annabelle,
mówiąc: - Maria zostawiła dla mnie list. Proszę go wszystkim przeczytać.
- Kochana mamo, wybacz mi, ale nie mogę wyjść za Rosaria, Pokłóciliśmy się i powiedzieliśmy sobie takie
rzeczy, których nie da się zapomnieć. - Annabelle podniosła głowę. - I co z tego, że się pókłócili? To typowe
przed ślubem, oboje są podenerwowani...
Pani Costello kiwnęła głową, po czym niecierpliwie machnęła chusteczką.
- Czytaj dalej, moja droga.
- Tak mi przykro, bo Annabelle tyle się napracowała.
POKOCHA MIAOZ
127
Proszę, podziękuj jej ode mnie i przeproś za kłopot. Myślę, że matka Rosaria kupi od niej ten pasztet zrobiony
[ Pobierz całość w formacie PDF ]