[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tego dziecka ojcem. Podpisał się ojciec Liam", wyraz
niej nie dało się tego powiedzieć. Wybrał Boga i Kościół
raz na zawsze.
Usiadła przy biurku, wyjęła kartkę i pióro i zaczęła
pisać dłonią, która prawie wcale nie drżała.
Drogi ojcze Liamie!
Dziękuję za troskę. Mogę Cię uspokoić, dziecko nie jest
Twoje. Po Twoim wyjezdzie znalazłam wielką pociechę w cieple
i życzliwości okazywanej mi przez Aksela. Nasza przyjazń
stopniowo zmieniła się w coś więcej. Jesteśmy obecnie małżeń
stwem i mamy córeczkę, której daliśmy na imię Nathalie. %7łyczę
Ci wszystkiego dobrego.
Twoja wierna przyjaciółka
Pauline Hartwig
Zaczekała, aż atrament wyschnie, potem złożyła ar
kusik, wsunęła go do koperty i zapieczętowała. Napisała
na kopercie nazwisko i adres, a potem poprosiła Olgę, by
poszła na pocztę od razu. Powiedziała krótko, że sprawa
jest bardzo pilna. Potem usiadła przy oknie w sypialni.
Miała wrażenie, że skamieniała od wewnątrz. Wraz z lis
tem Liama coś w niej umarło. Od tej pory był ojcem
Liamem, a Nathalie córką Aksela. Tak musiało być, rów
nież w głębi jej serca.
Rozdział 17
- Jaki śliczny domek dla lalek! - zawołała Adele.
- Szkoda, że nie macie dzieci!
- Prawdę mówiąc, właśnie oczekujemy powiększenia
się rodziny - odparł Gerhard.
Emily poczuła, że sztywnieje. Nie miała ochoty mówić
innym ludziom o dziecku na samym początku ciąży, ale
Gerhard bardzo się zaprzyjaznił z gośćmi. Wczorajsze
przyjęcie przeciągnęło się do póznej nocy. Emily z trudem
starała się być przytomna, natomiast pozostali byli pełni
energii i weseli, zwłaszcza po odjezdzie Rebekki i Kon-
stanse. Gerhard, Eugen i Adele wypili bruderszaft i obieca
li sobie, że to zaledwie początek długiej zażyłej przyjazni.
- Jak miło - powiedział Eugen. - Ja nie mam dzieci.
Szkoda, ale tak już jest. Trzeba pogodzić się z losem.
- Masz za to mnie - stwierdziła Adele. - Nam dwojgu
najlepiej jest bez dzieci. Czy mogłabym się rozwijać jako
aktorka, gdybym musiała rodzić dzieci? To by było nie
możliwe.
- Masz rację - przyznał Eugen.
- Poza tym dzieci nie zawsze bywają błogosławień
stwem. Przepraszam cię, Emily. Nie mówię tego, by spra
wić ci przykrość, lecz spójrz tylko na rodzinę twojej babki
ze strony matki.
Emily drgnęła. Co ona miała na myśli? Eugen ostrze
gawczo uniósł dłoń, lecz Adele ciągnęła zwrócona do
Gerharda:
- Dziadek Emily ożenił się znacznie poniżej swojego
stanu. Wraz z żoną dostał mu się szwagier o nazwisku Sjur
Pedersen, przewoznik.
164
Emily czuła, że złość dosłownie ją rozsadza. Sjur i jego
żona Valborg byli ciepłymi sympatycznymi ludzmi, któ
rzy głęboko cierpieli z tego powodu, że babka Emily
została zmuszona do zerwania z nimi wszelkich kontak
tów.
- Co chcesz przez to powiedzieć, Adele? - spytała.
- Uważasz, że w tej rodzinie dzieci nie były błogosławień
stwem?
- Uważam, że postąpiłaś wielkodusznie, wyciągając
rękę do tych nieszczęsnych ludzi. Nawet jeśli działałaś
odrobinę pospiesznie i być może niezbyt mądrze. - Adele
poufałym gestem dotknęła ręki Gerharda. - Emily od
wiedziła ich w Bergen i zaprosiła na pogrzeb Alice.
I wiesz, wszyscy przyszli.
- A dlaczego mieliby nie przyjść?
- Przecież powszechnie wiadomo, jak skończyły dzie
ci przewoznika.
- Nigdy mi o tym nie wspominałaś, Emily - powie
dział Gerhard z cieniem wyrzutu w głosie.
- Mówiłam ci o nowo poznanych krewnych. Wiesz, że
nie miałam pojęciu o istnieniu Sjura, Eugena i reszty
rodziny, dopóki ciotka Alice mi o nich nie powiedzia
ła. Nie przypuszczałam, że mamy jakąkolwiek rodzinę
w Bergen.
- Owszem, ale nie powiedziałaś o nich wszystkiego.
Tego, o czym teraz mówi Adele...
- Sprawiali wrażenie miłych - przerwała mu. - %7łycz
liwie mnie przyjęli. Nic więcej nie wiem. Niewiele słów
zamieniłam z ich synem i córką. Przyszli na pogrzeb, ale
nie miałam czasu z nimi rozmawiać. Byłam tak wstrząś
nięta, gdy nagle pojawiła się matka, że... - urwała, nie
chciała więcej o tym mówić.
- A ja byłam wstrząśnięta, kiedy ich tam zobaczyłam.
- Adele odpędziła muchę. - Udawałam jednak, że nic się
nie stało.
- A dlaczego tak tobÄ… wstrzÄ…snÄ…Å‚ ich widok? - Emily
z trudem udawało się zachować uprzejmość.
- Ich syn, Karl, to przecież kryminalista! Nie raz, nie
165
dwa siedział w więzieniu oskarżony o rabunek i napaść.
A córka, Elise, to, wybaczcie mi, że używam tego słowa,
zwyczajna ulicznica.
- Ja w to nie wierzę! - wyrwało się Emily.
- Nie możesz zarzucać Adele mówienia nieprawdy
- odezwał się Gerhard. - Na pewno wie, co mówi. Prze
cież mieszka w Bergen całe życie.
- Człowiek nie wybiera sobie krewnych - łagodził
Eugen. - Nic dziwnego, że Emily się przeraziła, przecież
właściwie nie zna tych ludzi.
- No cóż, skoro wszyscy w Bergen znają prawdę
o dzieciach przewoznika Pedersena, to najwyższa pora,
byś ty również ją poznała i przy okazji następnego pobytu
w Bergen już się z nimi nie spotykała.
Emily otworzyła usta, by zaprotestować, ale Gerhard
ujÄ…Å‚ jÄ… za ramiÄ™.
- Chciałbym wam pokazać Dom kameliowy" - po
wiedział. - Zbudowano go w roku tysiąc osiemset sześć
dziesiÄ…tym. Dziadek Emily ze strony ojca bardzo inte
resował się rzadkimi kwiatami. Pierwsze krzewy kamelii
sprowadzono na jego zamówienie z Anglii.
- Zwróciłem uwagę na datę wyrytą nad drzwiami - po
wiedział Eugen. - Widniał tam rok tysiąc osiemset siedem
dziesiąty. To znaczy, że cieplarnię zbudowano wcześniej?
Emily miała wrażenie, że słońce nieznośnie pali.
W ustach czuła suchość, tęskniła za szklanką zimnej wody
ze studni. Wyraznie było widać, że i Gerhard, i Eugen
starają się skierować rozmowę na inny temat, aniżeli ro
dzina jej matki o wątpliwej reputacji. Adele musiała się
pomylić. Być może w życiu dzieci Sjura zdarzyły się
wykroczenia, a ludzie zawsze robią z igły widły.
- Nie, dwór jest o wiele starszy - wyjaśnił Gerhard.
- Ale został przebudowany w stylu szwajcarskim w roku
tysiąc osiemset sześćdziesiątym. Do Richarda Wilhelma
zgłosił się cieśla, który pragnął podjąć się tego zadania,
a Richard Wilhelm, chcąc sprawdzić jego umiejętności,
kazał mu najpierw zbudować ten domek dla lalek, który
tu widzicie.
166
- Teraz rozumiem, dlaczego jest tak wypracowany
- powiedział Eugen. - Wykonawcy chodziło o duże zle
cenie.
- No, dość już mam domków dla lalek i szklarni!
- zawołała Adele. - Napiłabym się szampana!
Emily zerknęła na Gerharda. Szampan w środku dnia?
On jednak uśmiechnął się szeroko i kiwnął głową.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]