[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Miauczał cicho, bojąc się obleczonych w rękawice dłoni lekarza; ja głaskałam go po
łebku, dodając otuchy ciepłymi słowami.
W samochodzie matka spytała mnie, jak leci w szkole i jak się układa z chłopakami.
W obu przypadkach dałam bardzo ogólnikowe odpowiedzi. Kłamanie stało się bowiem
regułą; wydawałoby się to wręcz dziwne, gdybym już nie musiała tego robić... Potem
poprosiłam ją, by podwiozła mnie do domu profesora matematyki.
Och, świetnie, nareszcie go poznam! - zareagowała z entuzjazmem.
Nie odpowiedziałam, ponieważ nie chciałam, by coś podejrzewała, poza tym byłam
pewna, że Valerio spodziewał się wcześniej czy pózniej spotkania z moją matką.
Na szczęście tym razem jego ubranie wyglądało poważniej, ale - o dziwo - kiedy
matka poprosiła mnie o odprowadzenie jej do windy, powiedziała do mnie:
Nie podoba mi siÄ™, ma twarz rozpustnika.
Machnęłam ręką, że jest mi to obojętne, i powiedziałam jej, że ma mi tylko udzielać
lekcji matematyki, nikt nam nie każe się żenić. Na dodatek moja matka ma bzika na
punkcie oceniania ludzi po twarzy, co jest strasznie wkurzajÄ…ce.
Gdy już zamknęła drzwi, Valerio ponaglał mnie, bym wzięła zeszyt i byśmy szybko
zaczęli. Nie rozmawialiśmy w ogóle o naszym telefonie, tylko o pierwiastkach
sześciennych, kwadratowych, dwumianach... jego oczy tak dobrze się kamuflowały, że
trwałam w niepewności. A jeśli zadzwonił do mnie tylko po to, by sobie ze mnie
zadrwić? A jeśli wcale go nie interesuję, tylko chciał przy telefonie doprowadzić się do
orgazmu? Czekałam na jakiś znak, na jakieś słowo, a tu nic!
Potem, gdy podawał mi zeszyt, spojrzał na mnie tak, jakby wszystko zrozumiał.
Nie umawiaj się z nikim w sobotę wieczorem. I nie ubieraj się, dopóki do ciebie
nie zadzwoniÄ™.
Poparzyłam na niego ze zdumieniem, ale nic nie powiedziałam i starając się udawać
absurdalną obojętność na jego słowa, otworzyłam zeszyt, popatrzyłam na to, co napisał
maleńkimi literami wśród różnych x i y, i przeczytałam: Jak raj była moja Lolita, raj
pogrążony w płomieniach. prof. Hubert.
Po raz kolejny nic nie powiedziałam, pożegnaliśmy się i ponownie przypomniał mi
o spotkaniu. Kto by zapomniał...
22 lutego
O pierwszej zadzwoniła Letizia i spytała, czy chcę zjeść z nią obiad. Powiedziałam,
że tak, chociażby dlatego, że nie zdążyłabym wrócić do domu, bo o 15.30 miała się
zacząć próba generalna przedstawienia. Miałam ochotę się z nią zobaczyć i myślałam o
niej wiele razy przed pójściem spać.
Na żywo była jeszcze piękniejsza, prawdziwsza. Patrzyłam, jak swymi delikatnymi
dłońmi nalewa mi wino i zaraz potem spojrzałam na swoje, które z powodu zimna, na
jakie wystawiam je każdego ranka, gdy jadę skuterem, stały się czerwone i suche jak u
małpy.
Opowiadała mi o wszystkim i w ciągu jednej godziny zdołała mi streścić
dwadzieścia lat życia. Opowiadała mi o swojej rodzinie, o przedwcześnie zmarłej
matce, o ojcu, który wyjechał do Niemiec, i o siostrze, z którą się rzadko spotyka,
ponieważ jest już mężatką. Mówiła mi o swych nauczycielach, o szkole, o
uniwersytecie, o hobby, o swej pracy.
Patrzyłam na jej brwi i miałam wielką ochotę je całować. Jaka to dziwna rzecz, te
brwi! Brwi Letizii poruszają się wraz z oczami i są tak piękne, że aż zachęcają, by
całować tę perfekcję, a potem przenieść się na jej twarz, na policzki, na usta...
Teraz - wiem już to, pamiętniku - pragnę jej. Pragnę jej żaru, jej skóry, jej rąk, jej
śliny, jej szepczącego głosu. Chciałabym pieścić jej głowę, owiać swym oddechem jej
wysepkę, napełnić rozkoszą jej całe ciało. Jest jednak oczywiste, że czuję się
zablokowana, dla mnie to coś nowego i wcale nie mogę się spodziewać, że ona ma
także podobne odczucia; a może nawet je ma, ale nigdy się tego nie dowiem. Zwilżając
sobie usta, patrzyła na mnie z ironicznym uśmiechem, a ja czułam, że się poddaję. Nie
jej, ale moim zachciankom.
Masz ochotę się kochać, Melissa? - spytała, kiedy sączyłam wino.
Postawiłam kieliszek na stole, popatrzyłam na nią ze zmieszaniem i kiwnęłam
przytakująco głową.
Ale musisz mnie tego nauczyć....
Nauczyć mnie kochania się z kobietą, czy nauczyć mnie kochać? Być może te dwie
rzeczy wzajemnie się uzupełniają...
23 lutego 5.45
Sobota w nocy, a może raczej niedziela rano, zważywszy, że noc już minęła, a niebo
się rozjaśniło. Jestem szczęśliwa, pamiętniku, moje ciało napełnia ogromna euforia,
którą tłumi nieco poczucie błogości; ogarnia mnie totalny, słodki spokój. Dziś w nocy
odkryłam, że pójście na całość z kimś, kto ci się podoba i kto zawładnął twymi
zmysłami, jest czymś świętym; wtedy seks przestaje być tylko seksem, a zaczyna być
miłością, gdy wdychasz zapach pachnących włosów na jego karku lub pieścisz silne i
delikatne ramiona, gładzisz jego włosy.
Nie czułam żadnego niepokoju, wiedziałam, co mam zrobić. Wiedziałam, że
zawiodę rodziców. Wsiadałam do samochodu prawie nieznanego
dwudziestosiedmiolatka, pociągającego profesora matematyki, kogoś, kto rozpalił
moje zmysły. Czekałam na niego pod domem, pod olbrzymią pinią, i zobaczyłam, jak
zbliża się powoli jego zielony samochód; profesor siedział w środku, w szaliku
okręconym dokoła szyi i w okularach, których odbicie mnie oślepiało. W
przeciwieństwie do tego, co powiedział mi kilka dni wcześniej, nie czekałam, aż
zadzwoni, by przykazać, w co mam się ubrać. Wyjęłam bieliznę z pierwszej szuflady,
włożyłam ją, a na nią wciągnęłam czarną sukienkę. Spojrzałam na siebie w lustrze,
zrobiłam grymas, dochodząc do wniosku, że czegoś mi brakuje; wsunęłam rękę pod
spódnicę i ściągnęłam majtki; wtedy uśmiechnęłam się i cicho szepnęłam: Teraz
jesteś doskonała", i posłałam sobie całusa.
Gdy wyszłam z domu, czułam chłód, jaki wdzierał mi się pod spódnicę, ostry wiatr
muskał moje nagie łono. Kiedy wsiadłam do samochodu, profesor spojrzał na mnie
rozpalonymi, zachwyconymi oczami i rzekł:
Nie włożyłaś tego, o co cię prosiłem.
Utkwiłam wzrok w drodze przed sobą i powiedziałam:
Wiem, nieposłuszeństwo wobec nauczycieli jest czymś, co mi najlepiej wychodzi.
Pocałował mnie trochę za głośno w policzek i pojechaliśmy w jakieś tajemne
miejsce.
Ciągle przeczesywałam palcami włosy, jemu prawdopodobnie wydawało się, że to
napięcie, ale było to tylko lekkie podniecenie. Podniecenie, że mogę go mieć tam,
natychmiast, bez żadnych ceregieli. Nie wiem, o czym rozmawialiśmy podczas jazdy,
ponieważ moją głowę zaprzątała myśl, by go posiąść. Patrzyłam mu w oczy, gdy
prowadził samochód; podobają mi się jego oczy z długimi czarnymi rzęsami, oczy
intrygujące, magnetyczne. Spostrzegłam, że rzuca mi ukradkowe spojrzenia, ale
[ Pobierz całość w formacie PDF ]